"To nie są zwykli lekarze. To cudotwórcy! Tylko dzięki ich poświęceniu i wiedzy Dominik znów ma swoją rączkę" - mówi "Faktowi" Elżbieta Owczarek, ciocia chłopca. "Nie potrafię opisać naszej wdzięczność do lekarzy. Zdecydowali się na operację i tylko dzięki nim Dominik nie będzie kaleką".
Tragedia rozegrała się w miniony piątek w Jadwininie pod Łodzią. Dominik wymknął się spod opieki mamy, która gotowała obiad dla dzieci, i poszedł do łazienki. W pralce, w której właśnie nastawione było pranie, chłopiec zobaczył smycz psa. Nie namyślał się długo i otworzył pralkę.
"Ona była bardzo stara. Nie miała blokady, która wyłączała ją po otwarciu drzwiczek" - mówi "Faktowi" ciocia Dominika. Chłopiec włożył rączkę do bębna i chwycił smycz. Momentalnie pasek oplótł rękę i zaczął ją wyłamywać. To, co przeżył Dominik, nie mieści się w głowie. Ręka nie została wyrwana, ale została dosłownie ukręcona. Dzielny chłopiec nie zemdlał. Wtedy mógłby się wykrwawić na śmierć. Z krwawiącym kikutem pobiegł do mamy - czytamy w "Fakcie".
"Zobacz mamusiu, co mi się stało! Zobacz co mi ta pralka zrobiła!" - krzyczał przerażony malec. Matka na pomoc wezwała pogotowie. Lekarz wyciągnął z pralki rękę chłopca. Była nie tylko urwana, ale i połamana w wielu miejscach. Potem obłożył ją lodem i umieścił w specjalnej torbie-lodówce - dowadujemy się z "Faktu".
Chłopczyk trafił do Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Tam od razu stwierdzono, że jeżeli ktokolwiek może uratować mu rękę, to mogą to zrobić tylko lekarze z ośrodka replantacji kończyn w Trzebnicy. Dominik został tam przetransportowany helikopterem.
"Zmroziło nas, kiedy zobaczyliśmy zdjęcia, które przesłano nam z Łodzi. Widzieliśmy wiele strasznych ran, ta jednak była na prawdę makabryczna. To nie było typowe ucięcie. To było ukręcenie kończyny. Wszystko było pourywane na różnej wysokości" - mówi doktor Adam Domanasiewicz, chirurg z Trzebnicy.
Jednak lekarze zdecydowali się operować. Dwóch chirurgów, anestezjolog i pielęgniarki przez sześć godzin walczyli o uratowanie ręki chłopca. Operacja była bardzo skomplikowana. Lekarze musieli łączyć mięśnie, nerwy, kości i naczynia krwionośne. To wymagało niesamowitej precyzji, opanowania i cierpliwości. Żyły z ręki zostały urwane na wysokości pachy. Ale się udało. "Co prawda prawa ręka chłopczyka będzie krótsza od lewej, ale na pewno będzie sprawniejsza niż jakakolwiek proteza" - mówi "Faktowi" doktor Domanasiewicz.
Dominik jest jeszcze oszołomiony tym, co się stało. Na pewno będzie potrzebował pomocy psychologa. Na pytanie, jak się czuje, odpowiada cichutko: "Już dobrze". Nie potrafi powiedzieć, dlaczego chciał wyciągnąć smycz z pralki. Nie przypuszczał, że ta stara pralka może okazać się groźną gilotyną. Teraz chłopca czeka długa rehabilitacja.