Mężczyzna przyjechał o czwartej nad ranem swoim oplem astra. Nie powstrzymała go zamknięta brama - wjechał na teren i przez kilkanaście minut jeździł bez celu po alejkach. Zatrzymał się przy kopule mauzoleum. Postanowił się dostać do środka.

Wnętrze zabezpiecza szklana osłona. Szaleniec był jednak na tyle zdeterminowany, że rozbił ją, a następnie wskoczył do dwumetrowego dołu, który wypełniony jest prochami. Zaczął się w nich tarzać. Zachowywał się jakby był w transie. Kiedy zjawiła się ochrona, a chwilę później policja, intruz wykrzykiwał, że jest Jezusem. Z trudem udało się go wydostać.

Szaleńca przebadano alkomatem - był trzeźwy. Nie chciał się przedstawić - to, jak się nazywa, udało się ustalić dopiero na podstawie dokumentów, które miał przy sobie. Okazało się, że to 43-letni Jacek G. z Lublina.

"Mężczyzna został przewieziony do szpitala neuropsychiatrycznego na obserwację. O zdarzeniu powiadomiliśmy prokuraturę, która zdecyduje o dalszym losie zatrzymanego. Straty muzeum oszacowało na około tysiąc złotych" - relacjonuje Anna Smarzak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.

To już kolejny taki incydent na Majdanku w ciągu ostatnich kilku tygodni. Pod koniec lipca muzeum "na dziko" postanowiła zwiedzać 35-osobowa grupa ortodoksyjnych Żydów. Wycieczka przyjechała na kilka minut przed zamknięciem. Sforsowała zamkniętą już bramę obozu i wyłamała kłódkę z drzwi do baraku. Rzecznik ambasady Izraela tłumaczył potem zachowanie chasydów religijnym transem.





Reklama