Budziło to swojego rodzaju grozę – przyznał Krzysztof Strynkowski z Fundacji Ochrony Przyrody i Rozwoju Turystyki "Fopit-Gobi".
Przyrodnik ocenił, że przez wiele lat nie uda się odbudować strat dla jeziora. Strynkowski zaapelował o współpracę "wszystkich odpowiedzialnych za opiekę nad jeziorem Koskowickim”.
Wędkarze obawiają się, że jezioro w końcu wyschnie całkowicie.
Największe z martwych ryb były sumy - niektóre z nich miały nawet dwa metry długości i ważyły ponad 60 kilogramów.