Pielęgniarki nie opuszczają budynków szpitali - zbierają się na spotkaniach w świetlicach. Do pacjentów wychodzą tylko, gdy życie chorych jest zagrożone.

Do protestu częstochowskich pielęgniarek dołączyły także siostry ze szpitali w okolicznych miastach. "Od łóżek pacjentów odeszły też koleżanki z dwóch szpitali w Lublińcu, jednego z Blachowni, jednego z Myszkowa. Wobec dzisiejszego braku porozumienia rozważymy zaostrzenie protestu" - powiedziała Hanna Konarska z Miejskiego Szpitala Zespolonego w Częstochowie.

Reklama

Poranne negocjacje pielęgniarek z dyrekcją zakończyły się niczym. Siostry domagały się 150 zł podwyżki do podstawy pensji i 150 zł dodatku, dyrekcja oferowała im odpowiednio 150 i 100 zł.

Pielęgniarki z częstochowskiego szpitala spierają się o pieniądze od lutego. Jak podkreśla Hanna Konarska - oczekują podwyżek znacznie niższych niż te, które niedawno otrzymali lekarze z tego samego szpitala. O ile lekarze wywalczyli po 400 zł do podstawy pensji i 600 zł dodatku, one jeszcze kilka dni temu żądały odpowiednio po 200 zł, a we wtorek jeszcze obniżyły swe oczekiwania.

Zdaniem władz miasta, które odpowiadają za częstochowski szpital, podwyżka nawet o 200 zł oznacza, że zabraknie pieniędzy dla reszty personelu. Sytuację finansową szpitala władze miasta oceniają jako tragiczną.