"Byłem u kolegi i zobaczyliśmy pożar piętro niżej" - opowiada dziennikowi.pl Olejniczak. Słyszał krzyki kobiety, widział języki ognia w mieszkaniu. Szef SLD nie bał się wysokości i natychmiast zaczął działać.

Reklama

Olejniczak skoczył z piątego piętra na czwarte. Tam wybił szybę. Do środka nie mógł się dostać, bo okno było zakratowane. Ale przez wybity otwór do mieszkania wdarło się świeże powietrze. Dzięki temu uwięziona w środku, otoczona płomieniami kobieta mogła swobodnie oddychać.

Gdy Olejniczak szarpał się z kratą, próbując dostać się do środka, strażacy wyciągnęli z mieszkania słabnącą i kaszlącą kobietę. Karetka zabrała ją do szpitala. Lekarze uspokajają - jest w stabilnym stanie, nic jej nie grozi.

A szef SLD - nieco zawstydzony - mówi, że wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zdążył się przestraszyć. "Sam nie wiem, jak to się stało" - mówi Olejniczak.

Reklama