Z okna na 11 piętrze bloku w Łodzi w sobotę po południu wypadła prawie półtoraroczna dziewczynka. Zginęła na miejscu - powiedziała PAP rzeczniczka Komendanta Wojewódzkiego Policji mł. insp. Joanna Kącka. Na razie nie wiadomo dokładnie jak do tego doszło. Policjanci wysłuchali wyjaśnień 31-letniego ojca dziewczynki.
31-letni mężczyzna był w mieszkaniu, kiedy doszło do nieszczęścia. Opiekował się trojgiem dzieci. W mieszkaniu, oprócz półtorarocznej dziewczynki, była jeszcze dwójka dzieci w wieku 4 i 5 lat. Matka półtorarocznej dziewczynki była w pracy - poinformowała rzecznik Kącka.
- Ojciec dziewczynki twierdzi, że okna były pozamykane, a on dosłownie na chwilę stracił dzieci z oczu - powiedziała Joanna Kącka.
Prokurator: Wiele wskazuje, że 1,5-roczna dziewczynka zginęła w wyniku nieszczęśliwego wypadku
Na razie trwają oględziny okna, z którego dziecko wypadło. Nie podjęliśmy jeszcze decyzji co do tego, czy w tej sprawie postawione zostaną zarzuty. Sytuacja z punktu widzenia karno-prawnego jest bardzo trudna – powiedział PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.
Teraz jest jednak za wcześnie na ostateczne wnioski. Oscylujemy pomiędzy nieszczęśliwym wypadkiem a nieumyślnością – wyjaśnia rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Dzieci były w dużym pokoju, bawiły się i oglądały telewizję. Z relacji ojca wynika, że tylko na chwilę wyszedł do kuchni. Ustaliliśmy, że w pokojach dziecięcych były zamontowane dodatkowe zabezpieczenia – zameczki przy klamkach; w salonie takich zabezpieczeń nie było - dodaje łódzki prokurator.
Jak mówił, z oględzin wynika, że w pobliżu okna stał fotel. Okno faktycznie było otwarte. Musimy ustalić, kiedy i kto mógł otworzyć okno – relacjonował Krzysztof Kopania. Dodał, że dla postępowania kluczowe będą oględziny śladów na parapecie i oknie.
Ojciec i matka dziewczynki, która zginęła, są pod opieką psychologów. Ich stan psychiczny jest zły – poinformował prokurator.