Lekarze są zaniepokojeni, bo do tej pory przypadki "zagranicznej" gruźlicy zdarzały się u osób, które wracały ze Wschodu. Tam ta choroba wciąż jest bardzo rozpowszechniona. Tymczasem coraz więcej chorych na gruźlicę wraca do Polski z krajów Europy Zachodniej.

Reklama

Polacy wyjeżdżający za chlebem do Wielkiej Brytanii, Irlandii czy krajów skandynawskich pracują bardzo ciężko, najczęściej fizycznie. Mieszkają w fatalnych warunkach. Często po kilka osób w jednym pokoju. Nie dojadają, nie dosypiają. Palą papierosy, nie stronią od alkoholu. Ryzyko zachorowania potęguje też stres - uważa dr Bohdan Lamparski, który od 30 lat kieruje w Sopocie szpitalem zakaźnym.

Wielu Polaków nie potrafi przystosować się do życia z dala od kraju i odpowiednio zadbać o siebie. Dlatego często stają się bezbronni wobec wirusów i bakterii. Polacy mogą się też zarażać gruźlicą od innych emigrantów - ze Wschodu, z Indii czy z Afryki.

Tymczasem Zachód panicznie boi się gruźlicy, bo choroba ta jest symbolem biedy, niskiego poziomu higieny, uzależnienia od alkoholu, narkotyków i AIDS. Ale od kiedy w Europie zniknęły granice, służby medyczne straciły panowanie nad sytuacją.