Przed bramą zebrało się około 500 osób. Strajkujący nie wpuścili ich na teren kopalni.
"Wywiązała się szamotanina, w ruch poszły pięści. Protestujący, na wyraźne polecenie swoich liderów, uruchomili też gaśnicę przeciwko pracownikom chcącym wejść na teren kopalni" - opowiada rzecznik "Budryka" Mirosław Kwiatkowski.
Strajkującym udało się obronić bramę. Ale górnicy, którzy chcą pracować, już zapowiedzieli, że jeśli dzisiaj protestujący nie dogadają się z zarządem, jutro wejdą na teren zakładu, nawet jeśli mieliby "przejść po blokujących wejście".
O świcie do kopalni w Ornontowicach weszło ponad 100 osób. Ponad 40 zjechało na dół. To jednak za mało, by wznowić wydobycie węgla. Protestujący górnicy nie wpuszczają na teren zakładu tych, którzy chcą pracować.
Strajk okupacyjny na powierzchni prowadzi 170 osób, pod ziemią prostestuje 130. 30 z nich od ponad dwóch tygodni głoduje. Górnicy domagają się podwyżek i wyrównania swoich płac z płacami górników w innych kopalniach.