Co zrobić, aby po wypadku pacjent szybciej doszedł do zdrowia? Wpuścić do szpitala pośrednika, który przy łóżku podpisze umowę z ofiarą wypadku, a potem odbierze jej nawet połowę odszkodowania. To nie żart. Dyrektorzy szpitali nie dość, że współpracują z kancelariami odszkodowawczymi, to jeszcze reklamują ich rzekomo uzdrawiającą moc!

Reklama

"Pomoc prawna po wypadku (...) wpływa korzystnie na psychikę pacjenta. Buduje także pozytywny wizerunek szpitala, świadczy bowiem o kompleksowości jego opieki” - twierdzi w biuletynie wydawanym przez Votum Jacek Kaczmarczyk, dyrektor Lubuskiego Ośrodka Ortopedycznego w Świebodzinie. "Takie działanie pozwala skupić się na problemach leczenia i rehabilitacji”. Pracownicy ośrodka przyznają, że Votum dzierżawi u nich tablicę informacyjną.

Ośrodki rehabilitacyjne są doskonałym miejscem dla agentów kancelarii odszkodowawczych. "To rynek wtórny" - mówi jeden z nich. "Jeśli klienta nie uda się przechwycić w szpitalu, jest duża szansa, że złapie się go podczas rehabilitacji".

Wrocławska spółka Votum podpisała kilkadziesiąt umów ze szpitalami. Tymczasem ustawa o zakładach opieki zdrowotnej zakazuje nie tylko działalności uciążliwej dla pacjenta, ale również „w szczególności reklamy lub akwizycji skierowanej do pacjenta oraz działalności polegającej na świadczeniu usług pogrzebowych”. "To jest nieetyczne. To żerowanie na ludzkiej krzywdzie i nieświadomości" - komentuje Michał Serzycki, generalny inspektor ochrony danych osobowych. Jak dotąd jego instytucja nie zrobiła jednak nic, aby kancelarie odszkodowawcze wyrzucić ze szpitali. "Mogę najwyżej napisać list do ministra zdrowia lub zawiadomić prokuraturę" - tłumaczy Serzycki.

Reklama

W broszurach reklamowych Votum Centrum Odszkodowań dyrektorzy szpitali wychwalają spółkę pod niebiosa. Zachęcają pacjentów do korzystania z jej usług. "Od początku swojej działalności myślimy o kompleksowej obsłudze pacjenta. Także w przypadku punktu pomocy prawnej w zakresie wypadków komunikacyjnych” - mówi w reklamowym wywiadzie Zofia Barczyk, dyrektor szpitala w Zgorzelcu. "Cenię sobie profesjonalizm działania Centrum Odszkodowań, uczciwość, terminowość i komunikatywność. Jestem bardzo zadowolona z naszej współpracy. Jej efektem jest zadowolony pacjent”.

Dyr. Barczyk nie widzi w swoim postępowaniu nic złego. "Dzierżawię Votum pomieszczenie, mam z nimi umowę i dostaję co miesiąc pieniądze" - wyjaśnia. "Dla mnie każda złotówka jest cenna, skądkolwiek by była. Wiadomo, że służba zdrowia jest niedofinansowana. W szpitalu nie odbywa się podpisywanie umów, szpital w tym nie uczestniczy. Oni to już sami załatwiają. Decyzję podejmuje pacjent. Nie było żadnych skarg. W metody firmy nie wnikam, bo to jest ich problem".

Podobnego zdania jest Waldemar Taborski, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Zielonej Górze. "Nie ma żadnych przeszkód, żeby w szpitalu były wszystkie usługi" - twierdzi. "Ja mam fryzjera zakontraktowanego, jest też przedstawicielstwo banku. A ubezpieczenia to taka sama usługa jak każda inna".

Reklama

Michał Huzarski, członek zarządu Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy pozuje do reklamowych zdjęć obok pracownicy Votum. Stoi przy napisie "Porady prawne dla osób poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych”. W reklamach nie ma słowa o astronomicznych prowizjach pobieranych przez kancelarie odszkodowawcze.

"Czy spotkał się pan z sytuacją, że jakaś firma wzięła od klienta połowę odszkodowania z tytułu prowizji?" - pytamy prezesa spółki Votum. "Spotkałem się, ale nie chciałbym o tym mówić" - odpowiada Dariusz Czyż, prezes Votum. Zapewnia, że jego firma pobiera 20-procentową prowizję.

Co na to wszystko Ministerstwo Zdrowia? Nie dostrzega problemu. "Oficjalnie żadne skargi do mnie nie dotarły" - mówi Piotr Warczyński, dyrektor departamentu organizacji ochrony zdrowia. "Natomiast nieoficjalnie słyszałem o takich firmach, ale to były pojedyncze przypadki. Nie znam skali problemu. Postaram się tym zająć, poproszę dyrektorów o wyjaśnienia, choć nie mam pewności, że dostanę odpowiedź".