Jak ustalił DZIENNIK przynajmniej kilku z obdarowanych mieszkaniami za swoje dochody mogłoby sobie kupić mieszkania. Trudno pomyśleć, że problem z jego zakupem miałby np. gen. Marek Bieńkowski, prezes spółki Orlen Ochrona, zarabiający kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie.

Reklama

Szczyt kariery Marka Bieńkowskiego przypadł na rządy PiS. Wówczas awansował z szefa Straży Granicznej na komendanta głównego policji. Teraz odcina kupony. Jest prezesem Orlen Ochrony, jednej ze spółek podległych Orlenowi. Jego zarobki to kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Bez problemu dostałby kredyt na własne mieszkanie. Tylko że ono nie jest Bieńkowskiemu potrzebne.

Jako generałowi rezerwy przysługuje mu służbowe mieszkanie. Nie jest to żadna klitka. To 85-metrowy apartament na warszawskich Kabatach. Wyjaśnia, że został mu przyznany zgodnie z przepisami i nie zamierza z niego zrezygnować. "Mieszkam tam z żoną i swoją dorosłą córką" - mówi DZIENNIKOWI. I dodaje: "Nie można czynić mi z tego zarzutów. Otrzymałem je w 1999 roku, nie podnajmuję go ani nie czerpię z niego innych korzyści i cała moja rodzina jest tam zameldowana".

Jak nieoficjalnie dowiedział się DZIENNIK, do MSWiA dotarły jednak informacje, że w tym mieszkaniu Bieńkowski praktycznie nie bywa. On sam przyznał nam, że „wynajmuje czasowo mieszkanie w Płocku”, bo tam pracuje. "Ale w Warszawie bywam przynajmniej dwa lub trzy razy w tygodniu" - zapewnia.

Reklama

I Bieńkowskiemu, i innym byłym generałom służb mundurowych mieszkań praktycznie nie można odebrać. Do dziś na Kabatach mieszka ośmiu byłych komendantów: policji, SG i Straży Pożarnej. Za lokale o powierzchni ok. 80 mkw. płacą po ok. 550 zł miesięcznego czynszu. Jeśli dostaną zgodę ministra, mogą wykupić mieszkania. Nie za wartość rynkową, tylko za 5 – 10 proc. ceny.

Wśród beneficjentów tego systemu są osoby związane z różnymi opcjami politycznymi. Ostatni komendant policji za rządów SLD Leszek Szreder otrzymał lokal w 2005 r. od Ryszarda Kalisza. Obecny senator PO Zbigniew Meres dostał je od ówczesnego szefa MSWiA Janusza Tomaszewskiego z AWS. Był komendantem straży pożarnej w 1998 roku.

"Taka sytuacja jest niewątpliwie niemoralna i powinniśmy z nią skończyć" - komentuje Joachim Brudziński, poseł PiS. "Wydaje się logiczne, że jeśli komendanci nie pełnią już swojej funkcji, powinni zwolnić zajmowane mieszkania służbowe" - wtóruje mu Ireneusz Raś, poseł PO. Zastrzega tylko, że nie można wyrzucać byłych komendantów na bruk.

Reklama

Bez służbowego mieszkania oprócz Bieńkowskiego na pewno mógłby poradzić sobie Meres. Z oświadczenia majątkowego wynika, że jest właścicielem 120-metrowego domu w Piekarach Śląskich o wartości 200 tysięcy zł, 450-metrowej działki o wartości 150 tysięcy, a w 2006 roku zarobił ponad 300 tysięcy zł. Prawie połowa z tego to emerytura.

Obecny szef MSWiA zapowiada, że wartych wiele milionów złotych lokali nie wyprzeda. "Myślimy nad zmianą przepisów" - przyznaje rzecznik MSWiA Wioletta Paprocka.

MSWiA jest do dziś właścicielem siedmiu budynków, w których mieści się 369 mieszkań. Co roku resort na ich utrzymanie wydaje milion złotych.