Najpierw wlała dziewczynce rtęć do ust. Potem wepchnęła czereśnie i spokojnie, jak gdyby nigdy nic, wyszła po zakupy. Gdy wróciła, Oliwka krztusiła się i siniała. Nie ratowała jej, nie wezwała pogotowia, tylko zadzwoniła do męża. Dopiero mężczyzna, gdy wrócił z pracy, zawiózł umierającą dziewczynkę do szpitala w Kraśniku. Niemowlę szybko przewieziono na oddział ratunkowy w Lublinie. Niestety, zmarło.
Matka przyznała się, że włożyła Oliwce czereśnie do ust. Nie potrafiła wyjaśnić, skąd w organizmie dziecka wzięła się także rtęć. Prokuratura nie miała jednak wątpliwości i oskarżyła ją o zabójstwo.
Badania DNA wykazały, że mąż Eweliny D. nie był biologicznym ojcem Oliwki. Zresztą jej rodzina też miała wątpliwości, bo jak się okazało, dziecko nie miało grupy krwi ani matki, ani jej męża.
Sąd uznał, że 21-letnia kobieta z rozmysłem chciała pozbawić córeczkę życia. Przyznał też, że działała pod presją rodziny i otoczenia. Dlatego, choć prokuratura żądała dla morderczyni 25 lat więzienia, sędziowie skazali ją na 15 lat. ich zdaniem kobieta zasługiwała na mniejszą karę także dlatego, że jest młoda i częściowo przyznała się do winy.
Jednak jej mąż, Krzysztof D., który w procesie był oskarżycielem posiłkowym, zapowiedział już, że będzie domagał się wyższego wyroku dla Eweliny D. Złoży apelację.