"Jestem ubrana skromnie, aczkolwiek ponętnie" - stwierdziła na samym początku rozmowy Doda. Po czym zaprezentowała swój słynny śmiech.
Piosenkarka jest wprost zachwycona Krzysztofem Zanussim. "Takiemu człowiekowi jak pan Krzysztof się nie odmawia" - zapewniała w programie Moniki Olejnik. I wychwalała nowy film reżysera, polsko-ukraińską produkcję "Serce na dłoni". Zagrała w nim epizod. Efekty tej współpracy będzie można zobaczyć na ekranach kin jesienią.
Pochwały odwzajemnił Krzysztof Zanussi, który podkreślał profesjonalizm piosenkarki. "Dorota śpiewała u nas, mając gorączkę. Zrobiła to zawodowo" - wyliczał. I zaraz dodał, że Doda ma w sobie aktorski potencjał. "Gdyby dobry scenarzysta umiał coś dla niej napisać, to jest to dobry kapitał. Jako producent bym w nią inwestował" - zakończył.
Ale nie przez cały czas było tak przyjemnie. Doda skarżyła się, że ludzie nie potrafią pogodzić się z jej sukcesem i źle jej życzą. A ona - jak stwierdziła - jest skazana na sukces. "Nie robię nikomu krzywdy, nikogo nie obrażam. Jestem bardzo pozytywnym człowiekiem, moja otwartość i bezpośredni sposób bycia nie powinny nikomu przeszkadzać" - tłumaczyła piosenkarka. I przekonywała, że Zanussiemu też zazdroszczą koledzy z branży. Czego? Pomysłu zaangażowania jej do roli w filmie.
Doda narzekała też na przewidywalne pytania. Stwierdziła za to, że nieprzewidywalna jest właśnie ona. Poproszona o zrobienie czegoś nieprzewidywalnego, ucięła: "Jak się spotkamy kiedyś na wódce, to pokażę ci kilka sztuczek. Na twoje skinienie nie będę robić czegoś, na co nie mam ochoty. Zapraszam na koncert".