Generał Petelicki już wcześniej mówił o istnieniu dokumentu. Ale dopiero teraz pokazał amerykański raport dziennikarzom. W dokumencie czytamy, że w rejonie zaatakowanej przez Polaków wsi byli nie tylko cywile, ale także talibowie, którzy wcześniej ostrzelali żołnierzy koalicji. Fragmenty tego dokumentu publikuje portal tvn24.pl. Amerykanie byli też pewni, czy rebelianci opuścili okolicę.
"W wiosce Nangar Khel talibowie zorganizowali bazę na potrzeby swoich operacji i zasadzek. (...) Nie ma wątpliwości, że pozostali członkowie jednostki nadal działają w okolicy i należy przypuszczać, że wrócą do wioski po materiały i wsparcie logistyczne" - napisano w amerykańskim raporcie.
"Właśnie tę okolicę ostrzelali polscy żołnierze i za to odpowiadają. Bronię naszych żołnierzy, a powinien to robić minister obrony" - mówił na antenie generał Petelicki i dodał, że według jego informacji, szef MON Bogdan Klich nie odpowiedział na prośbę prokuratury, która starała się uzyskać ten dokumentny od wywiadu USA, a także zabiegała o nagrania z rejonu wioski.
"Gdyby minister dołożył starań, miałby i inne dokumenty świadczące na korzyść żołnierzy. A on obraził 18. batalion nazywając tych ludzi kryminalistami" - mówił wzburzony generał. "Jeśli minister tak się zajmuje żołnierzami, to mam poważne wątpliwości jak dalej będzie w Wojsku Polskim".
Amerykański dokument rzuca nowe światło na tragedię w Nangar Khel. Nie tłumaczy jednak, dlaczego polscy żołnierze strzelali do talibów, a zabili cywilów.