Sąd Okręgowy w Krośnie skazując w środę Krzysztofa S. na 9 lat więzienia utrzymał w mocy karę zasądzoną w październiku 2020 r. przez sąd w Brzozowie (Podkarpackie).
Procesy utajnione
Procesy zarówno w pierwszej, jak i w drugiej instancji, odbywały się z wyłączeniem jawności.
Jak poinformował w środę PAP rzecznik Sądu Okręgowego w Krośnie sędzia Artur Lipiński, sąd odwoławczy zgodził się ze zdaniem sądu pierwszej instancji, który uznał, że Krzysztof S. dopuścił się czynów z art. 200 par. 1 kodeksu karnego, oraz art. 201 kk.
Za to wymierzył mu karę dziewięciu lat więzienia. Kara ma być wykonywana w systemie terapeutycznym dla sprawców przestępstw na tle seksualnym.
Dodatkowe kary
Decyzją sądu Krzysztof S. ma także zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi osobiście, telefonicznie, listownie, przez okres 10 lat. Nie wolno mu się też zbliżać do nich na odległość mniejszą niż 50 metrów. S. ma też wypłacić każdej z dziewczynek po 10 tys. zł nawiązki.
Do tych zasądzonych w pierwszej instancji kar sąd odwoławczy orzekł wobec Krzysztofa S. dodatkowo jeszcze nakaz opuszczenia na 10 lat lokalu, w którym zamieszkuje wraz z pokrzywdzonymi oraz zakaz, także na 10 lat, zajmowania stanowisk związanych z opieką i wychowaniem dzieci.
Sędzia Lipiński wyjaśnił, że bieg tych wszystkich 10-letnich zakazów i nakazów liczyć się będzie od momentu opuszczenia więzienia przez Krzysztofa S.
Szczegóły sprawy
Proces Krzysztofa S. z Izdebek ruszył w styczniu 2020 r. Z uwagi na charakter sprawy odbywał się za zamkniętymi drzwiami.
Prokuratura w Lublinie oskarżyła Krzysztofa S., ojca dziesięciorga dzieci, o doprowadzenie trzech swoich małoletnich córek, poniżej 15. roku życia, do tzw. innych czynności seksualnych. Według aktu oskarżenia, czynów tych dopuścił się w okresie od kwietnia do listopada 2018 r.
Jak mówiła w chwili skierowania aktu oskarżenia rzeczniczka lubelskiej prokuratury prok. Agnieszka Kępka nie były to pojedyncze przypadki - ojciec molestował każdą z dziewczynek co najmniej kilkakrotne.
W trakcie śledztwa oskarżony nie przyznał się do żadnego z zarzucanych mu czynów, składał jedynie krótkie wyjaśnienia.
Zdaniem biegłych psychiatrów i seksuologa Krzysztof S. miał zdolność rozpoznania znaczenia swoich czynów i pokierowania swoim postępowaniem.
Żona oskarżonego, która występowała jako świadek, powiedziała dziennikarzom przed rozpoczęciem procesu w pierwszej instancji, że nie wierzy w winę Krzysztofa, i że jest on dobrym ojcem.
Prokurator Dariusz Lenard z prokuratury w Lublinie mówił dziennikarzom przed rozpoczęciem rozprawy w pierwszej instancji, że w sprawie przesłuchano około 30 świadków, w tym niektóre z dzieci oskarżonego (część skorzystała z odmowy składania zeznań, a część jest zbyt mała na przesłuchanie).
Sprawa molestowania dzieci wyszła na jaw po tym, jak jesienią 2018 r. zaginął najstarszy syn rodziny S. – wówczas 12-letni Daniel. Chłopiec zniknął spod domu babci i dwie noce spędził w lesie. Po jego odnalezieniu policjantki z miejscowej komendy nabrały podejrzeń, że 6-letnia siostra chłopca mogła być krzywdzona przez ojca.
Krzysztof S. został zatrzymany i postawiono mu zarzut dopuszczenia się innej czynności seksualnej wobec dziecka.
W międzyczasie śledztwo przeniesiono do Lublina. W jego trakcie pojawiły się nowe okoliczności, świadczące o tym, że również dwie inne córki Krzysztofa S. mogły być przez niego wykorzystywane seksualnie. Z nieoficjalnych informacji wynika, że dziewczynki miały wtedy po kilka lat. Wówczas prokuratura uzupełniła mężczyźnie zarzuty.
Ze śledztwa w tej sprawie wyłączony został do odrębnego postępowania wątek dotyczący niedopełnienia obowiązków przez pracowników Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej oraz narażenia przez to małoletnich dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i uszczerbku na zdrowiu. Pracownicy GOPS mieli także nie zobowiązać rodziców do opieki i przez to również narazić dzieci.