Jak przekazała PAP rzeczniczka Urzędu Miasta w Trzebini Anna Jarguz, dziura pojawiła się w rejonie kompleksu garaży na os. Gaj, czyli w miejscu gdzie są prace prowadzone związane z uzdatnieniem tego terenu zlecone przez Spółkę Restrukturyzacji Kopalń.
"Strażacy nie prowadzili akcji"
Rzecznik komendy powiatowej straży pożarnej w Chrzanowie Piotr Bębenek przekazał, że strażacy nie prowadzili akcji przy tym zapadlisku, ponieważ wcześniej teren ten został zabezpieczony przez firmę działającą tam na zlecenie SRK.
Jest to już kolejne z serii zapadlisk, do których dochodzi w Trzebini. O zapadliskach w tym mieście stało się głośno we wrześniu zeszłego roku, kiedy dziura powstała na terenie parafialnego cmentarza i wchłonęła ok. 50 grobów. Wcześniej, od sierpnia 2021 r., w Trzebini ziemia zapadała się co najmniej 10 razy.
Przeprowadzono badania. Oto wyniki
W zeszłym tygodniu przedstawiciele SRK oraz naukowcy z AGH przedstawili wyniki badań gruntów prowadzonych od jesieni w tej pogórniczej gminie. Łącznie wytypowali 11 punktów terenowych zagrożonych występowaniem deformacji nieciągłych. Wśród najbardziej zagrożonych i wymagających najszybszej interwencji obszarów są: cmentarz parafialny, ogródki działkowe, stadion, ul. Górnicza. Prace uzdatniające są już prowadzone w pobliżu garaży i terenów leśnych na osiedlu Gaj. Potrwają ok. 20 tygodni. W tym tygodniu powinny ruszyć prace przy dwóch posesjach (nr 3 i 5) przy ul. Górniczej.
Przyczyny problemu
Problem powstawania zapadlisk ma związek z prowadzoną w tym rejonie przed laty płytką eksploatacją górniczą oraz podnoszącym się poziomem wód podziemnych. Jak podał w mediach społecznościowych urząd, w ciągu miesiąca podnosi się on średnio o pół metra. W niektórych miejscach jest już na głębokości 12 metrów pod powierzchnią.
Szkody pogórnicze są spowodowane przez dawną kopalnię węgla kamiennego "Siersza" działającą w tym mieście od połowy XIX wieku. W latach 1999-2001 kopalnia zakończyła działalność. Na początku eksploatacja prowadzona była płytko, na głębokości 20-25 metrów. Potem podziemne chodniki schodziły coraz niżej. Likwidatorzy zakładali, że pozostałe po eksploatacji pustki wypełni woda. Z biegiem czasu woda zaczęła podchodzić coraz bliżej powierzchni ziemi.
autor: Rafał Grzyb