Aferę plażową ujawnił kilkanaście dni temu "Glos Pomorza". Latem 2007 roku do Beaty Majewskiej, wtedy zastępcy prokuratora rejonowego w Słupsku miał zadzwonić Marcin Włodarczyk, szef Prokuratury Okręgowej. Nakazał jej oddelegowanie jednej z pań prokurator, "bo jedzie z moją żoną na plażę”.
Jak pisze "Głos Pomorza", Włodarczyk osobiście zapakował wózek dziecięcy do samochodu urlopowiczki. Kolejnego dnia sytuacja się powtórzyła. Wedy Majewska oznajmiła mu, że prokurator oddelegowana do towarzystwa żony ma wokandę w sądzie. Wtedy miała usłyszeć: "Proszę to załatwić”.
Choć Beata Szafrańska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Słupsku skomentowała sprawę jako "twierdzenie poniżej wszelkiej krytyki”, to Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku obiecała aferę sprawdzić.
Wczoraj "Głos Pomorza" dostał pismo z Prokuratury Krajowej, w której oświadczono, że z Marcinem Włodarczykiem odbyto "rozmowę dyscyplinującą". Nie wszczęto za to żadnego postępowania. A to oznacza szybki koniec całej afery.