O puszystym zwierzęciu biegającym po ulicy Sosnowieckiej strażników poinformowali spacerowicze. Bali się do niego zbliżyć, bo skunksy w niebezpiecznych sytuacjach brudzą intruza śmierdzącą wydzieliną.
Na miejscu pojawił się zwykły patrol staży miejskiej, ale nie udało się odnaleźć zwierzaka. Choć mało kto dowierzał w nietypowe zwierzę, zgłoszenie nie zostało potraktowane jako żart. Na miejsce zostali wezwani specjaliści z eko-patrolu. Doświadczeni łowczy bez trudu odnaleźli skunksa. Udało się go złapać w sieci, które normalnie służą do odławiania bezpańskich psów. Zwierzę trafiło do ośrodka rehabilitacji na warszawskim Ursynowie.
Teraz strażnicy spróbują wyjaśnić jak skunks trafił na ul. Sosnowiecką. Prawdopodobnie trzymany był jako domowy pupil. W internecie bez problemu można znaleźć oferty sprzedaży tych północnoamerykańskich zwierząt, ceny wahają się od 1700 do 2200 zł. Handlarze zapewniają, że skunksy przywiązują się do człowieka niemal tak bardzo jak psy i można nauczyć je załatwiania do kuwety. Zwierzęta z hodowli przed sprzedażą są pozbawiane gruczołów zapachowych. To wyjaśniałoby, dlaczego skunks nie użył swojej broni przeciwko strażnikom miejskim.