Serwis rmf24.pl poinformował, że w mieszkaniu, w którym doszło do tragicznego pożaru, była trójka dzieci: 4-latek, 8-latek oraz 11-latka.
Matka dzieci razem z konkubentem byli poza domem. Portal ustalił, że załatwiali sprawy urzędowe.
Nowe informacje po tragicznym pożarze w Siemianowicach Śląskich
Matka dzieci oraz jej konkubent, a także dwoje dzieci, zostali już przesłuchani przez siemianowicką prokuraturę w charakterze świadków. Teraz śledczy ustalają dokładne okoliczności tej tragedii.
RMF FM podaje, że aktualnie prowadzone jest śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania pożaru, w którym zginęło dziecko.
Pożar w Siemianowicach Śląskich
Polska Agencja Prasowa informowała, że do pożaru doszło w poniedziałek wczesnym popołudniem. Budynek przy ul. Kołłątaja samodzielnie opuściło ok. 20 osób.
Niestety nie udało się uratować 4-letniego chłopca, który zostać wyciągnięty z mieszkania przez ratowników.
Rzecznik siemianowickiej straży pożarnej młodszy kapitan Sebastian Karpiński ujawnił, że strażacy wynieśli czterolatka z mieszkania wypełnionego gazami pożarowymi; pomieszczenie, w którym znajdowało się dziecko, zostało w pożarze wypalone.
Przypomnijmy, że jednopiętrowe budynki przy ul. Kołłątaja pochodzą z lat 30 ub. wieku, należą do kolonii Nowy Świat. W ostatnich latach zostały przez miasto odnowione i ocieplone.