36-letni Krzysztof S. zginął 12 listopada 2006 roku. O trzeciej nad ranem na jego ciało leżące na ulicy w Sheffield natrafili przechodnie. Polak nie żył. Miał rany głowy. Wcześniej pił ze znajomymi. Ci jednak wyrzucili go i kazali wracać do domu.
Policja uznała, że Polaka pobito na śmierć. Aresztowała aż siedem osób. Ale nie miała na nie dowodów. By je zdobyć śledczy odwiedzili nie tylko Polskę, ale także Koreę Południową. Ta wizyta miała związek z telefonem komórkowym 36-Polaka. Anglicy chcieli odzyskać dane z aparatu. Ale to mógł tylko zrobić producent sprzętu.
Ostatecznie starania policji nie przyniosły rezultatu. Żadnych dowodów nie znaleziono i nikt nie usłyszał zarzutów. Uznano, że Polak zabił się sam. Po pijanemu przewrócił się na ulicy i tak nieszczęśliwie uderzył głową w krawężnik, że zmarł.