Jak pisze "Tygodnik Ostrołęcki" kroplą, która przelała czarę goryczy był ostatni wyczyn księdza, który miał zniszczyć samochód katechetki.
Wierni próbowali rozmawiać na temat księdza z biskupem łomżyńskim. Bez skutku. "Dzwoniliśmy kilkanaście razy do kurii, chcieliśmy się umówić na spotkanie z biskupem, przedstawić nasz problem i prosić o przeniesienie proboszcza do innej parafii. Nikt nie chciał z nami rozmawiać, a po kilkunastu próbach, gdy tylko mówiliśmy, że dzwonimy z Parciak to po prostu odkładano słuchawkę. Tak kuria traktuje wiernych" - opowiada "Tygodnikowi" oburzona pani Monika.
Parafianie zdecydowali się działać na własną rękę. Około 200 osób stawiło się przed kościołem, wyjęli też z drzwi klamkę, by ksiądz nie mógł wejść do środka.
Okazało się jednak, że duchowny ubiegł swoich parafian, bo rano zdążył ukryć się w kościele. O 9 rano z głośników popłyną jego głos. Ale parafianie nie poddali się - weszli do środka i wyprowdzili księdza. Odebrali mu też klucze do świątyni. A potem wymienili zamki.
"Zamkniemy kościół na klucz i proboszcz nie będzie miał tu wstępu. Zaczekamy na ruch kurii. Jest nam wstyd, że musieliśmy posunąć się do takich czynów, aby w końcu w kurii ktoś nas zauważył" - twierdzą z żalem parafianie.
A lista ich zarzutów pod adresem księdza jest bardzo długa: nadużywanie alkoholu, wulgarne zachowanie, agresja, odmawianie udzielenie sakramentów ciężko chorym, rozwiązanie chóru kościelnego i wyrzucenie organisty, nie dbanie o wygląd kościoła, brak remontów, zasypianie na mszy oraz wiele innych.
"Był przypadek, kiedy ksiądz spał, a ministranci sami rozdawali komunię" - opowiada "Tygodnikowi Ostrołęckiemu" pan Henryk. Inna parafianka dorzuca, że ksiądz czasem odmawia przyjścia po ciało zmarłego albo nie udziela sakramentu.
"Składaliśmy się na dywany, to zabrał je na plebanię, składaliśmy się na ogrzewanie, do tej pory jest zimno w kościele. Kiedyś na tacę jak za mało dano, to proboszcz wyrzucił wszystkie pieniądze z tacy przy wiernych" - mówi gazecie pani Jadwiga.