Jeszcze dwa lata temu Maciej Hebda na pierwszym miejscu stawiał karierę. Jako doradca strategiczny w międzynarodowej korporacji przez ponad rok nie był ani razu na urlopie, ani na zwolnieniu lekarskim. "W pracy spędzałem nawet po pięćdziesiąt godzin tygodniowo" - opowiada. Po zakończeniu jednego z projektów zaproponowano mu awans i zwiększenie obowiązków. Jednak wtedy Hebda zamiast ucieszyć się z awansu przestraszył się, że już całkiem wpadnie w wir robienia kariery. Zamiast więc przyjąć propozycję razem ze swoją dziewczyną wyruszył w 9-miesięczną podróż po Afryce i Azji. "I to było najlepsze co mogłem zrobić. Nie tylko nie straciłem szansy na awans, bo powrocie awans nadal na mnie czekał, to jeszcze rozwinąłem się" - opowiada. Teraz pracuje jako analityk w firmie Espirito Santo Investment Poland i jak przyznaje jego wyjazd był ważnym punktem podczas rozmowy o pracę. "Moje doświadczenia zainteresowały przyszłego pracodawcę" - mówi Hebda.
Ścigali mnie nawet w Indiach
Podobnie jak on coraz więcej polskich młodych biznesmenów decyduje się na kilkumiesięczną przerwę w robieniu kariery i wyjazd na drugi koniec świata. Co ciekawe wspierają ich w tym pracodawcy. "U nas to jeszcze nowość na zastosowanie której w sformalizowany sposób decydują się na razie pojedyncze firmy. W większości są to międzynarodowe korporacje, które mają takie doświadczenie z Zachodu" - mówi ekspert rynku pracy dr. Wojciech Nagel.
W Polsce z takich nietypowych urlopów można skorzystać m.in w Ernst&Young, IBM, czy PricewaterhouseCoopers. Także w polskim McDonad's wystarczy 10 lat stażu by wyjechać na sabbatical, czyli urlop, który ma służyć zregenerowaniu sił.
Niektórzy pracodawcy zdają sobie sprawę, że to bardzo dobre rozwiązanie. Artur Kaźmierczak, drektor HR w PricewaterhouseCoopers, sam w 2003 roku wyjechał na roczną podróż dookoła świata. Pracował wtedy w ArturAndersen i firma poszła mu na rękę. "Wiedzieli, że w ten sposób inwestują we mnie" - mówi. I opowiada, jak wydzwaniali do niego przełożeni, gdy był w podróży po Indiach, żeby się upewnić, czy na pewno wróci do pracy. Dziś, gdy sam decyduje o karierze pracowników, mówi, że gdyby zjawił się u niego taki pracownik wysłałby go w taką podróż bez wahania. "Bo wiem, ile to daje" - dodaje. W jego firmie z tej opcji skorzystało kilkanaście osób, od dyrektorów po szeregowych pracowników.
czytaj dalej
Co ciekawe wielu pracowników w Polsce decyduje się na przerwę, nawet wtedy gdy nie mogą liczyć na to, że ich pracodawca da im taki urlop. "Czułem takie wypalenie w mojej pracy, że nawet zmiana na inną nie pomogłaby mi wrócić do dobrego stanu psychicznego. Uznałem, że potrzebuję mocniejszego bodźca, więc zwolniłem się z pracy i na ponad rok wyjechałem do Londynu" - opowiada nam Kamil Biegaj, dwa lata temu pracownik agencji reklamowej. "Świetnie mi to zrobiło. Nowi ludzie, dystans do pracy i całkiem nowy pomysł na siebie - dodaje ten 38-latek, który dziś jest szefem promocji w Operze Narodowej.
"Oczywiście można na taki urlop zdecydować się na własną rękę. Ale dla rynku pracy lepszym rozwiązaniem było by uregulowanie tego prawnie, tak by przedsiębiorstwa widział zachętę do oferowania pracownikom podobnych urlopów" - uważa dr Nagel.
Co piąty pracownik
"Na Zachodzie takie przerwy w pracy na odpoczynek, ale także rozwój pracownika, jego doskonalenie się w znajomości języków znane są od wielu lat. I tak jak absolwenci studiów jeżdżą na gap year, czyli rok przerwy między ukończeniem studiów a rozpoczęciem kariery, tak pracownicy praktykują sabbatical" - mówi profesor Elżbieta Kryńska, ekonomista z Uniwersytetu Łódzkiego.
W kolebce urlopów sabbatical, czyli w w Stanach Zjednoczonych, na dodatkowy wypoczynek wybrać mogą się pracownicy już blisko co piątego przedsiębiorstwa. Niektóre państwa dostrzegły w tym szansę na walkę z bezrobociem. Finlandia pod koniec lat 90. włączyła sabbatical w program walki z bezrobociem. Wysyłając pracownika na taki urlop, fińskie przedsiębiorstwa zobowiązane zostały do zatrudnienia na czas urlopu osoby bezrobotnej. W zamian otrzymały spore wsparcie finansowe.