Dzielę się tylko i wyłącznie swoją intuicją i pytaniem, które mi przychodzi do głowy. Nie twierdzę, że tak jest jest. Na pewno rzucą się na mnie wszystkie oszołomy z sekty użytecznych idiotów w Polsce. Mi przychodzi do głowy pytanie czy jeśli ginie rodzina dziennikarzy razem z dzieckiem, czy to nie jest jakiś rodzaj prewencji środowiska, które chce zdyscyplinować po prostu swoich ludzi w Polsce - mówiła Ewa Stankiewicz w Radiu Wnet. - Oczywiście to może być bardzo oderwane od rzeczywistości i nie twierdzę, że tak jest, natomiast zadaję sobie to pytanie - dodała.

Reklama

Agentura rosyjska w Polsce jest i ponieważ w tej chwili coraz bardziej nasila się konflikt Polska-Rosja to jakby mocodawcy tej agentury muszą zdyscyplinować środowisko, które ma i wśród nich na pewno są dziennikarze, to wiemy - snuje teorie dziennikarka.

CZYTAJ TAKŻE: Nagrodzili Stankiewicz za "opór przeciw kłamstwu smoleńskiemu">>>

No i pytanie czy to nie ma być taki sygnał dla tego środowiska, taki sygnał dyscyplinujący, sygnał prewencyjny. Zadaję sobie to pytanie, nie znam odpowiedzi na to pytanie natomiast wydaje mi się, że warto byłoby również od tej strony to co się wydarzyło w Katowicach - zastanawia się.

W czwartek nad ranem w katowickiej kamienicy przy skrzyżowaniu ulic Chopina i Sokolskiej wybuchł gaz. Zawaliła się część budynku, w okolicznych kamienicach wyleciały szyby i witryny sklepów, gruz spadł na stojące na ulicy samochody. Na miejscu służby pracowały blisko 24 godziny. Pod gruzami zawalonej kamienicy znaleziono ciała Brygidy Frosztęgi-Kmiecik, jej męża Dariusza Kmiecika i ich dwuletniego synka - Remigiusza. Ona była dziennikarką TVP, on - dziennikarzem TVN.

25 innych osób straciło dach nad głową, niektórzy z nich zostali ciężko ranni.

Ewa Stankiewicz znana przede wszystkim z nakręcenia kilku filmów o katastrofie smoleńskiej i przewodniczenia stowarzyszeniu "Solidarni 2010", które głosi, że Lech Kaczyński w Smoleńsku został zamordowany.