"Uważam, że wybór Roberta G. Edwardsa jest kompletnie nie na miejscu. Powodów do wątpliwości nie jest mało. Przede wszystkim, bez Edwardsa nie byłoby rynku oocytów wraz z handlem milionami z nich.

Po drugie, bez Edwardsa nie byłoby na całym świecie wielkiej liczby zamrażarek pełnych embrionów, które w najlepszym razie oczekują na przeniesienie do macic, ale co bardziej prawdopodobne - zostaną porzucone, by umrzeć i to jest problem, za który odpowiedzialny jest nowy laureat Nobla.

Reklama

Poza tym, bez Edwardsa nie byłoby obecnego zamieszania wokół zapłodnienia in vitro, gdzie dochodzi do niepojętych sytuacji, jak dzieci urodzone przez babcie czy surogatki.

Powiedziałbym, że Edwards w zasadzie nie rozwiązał problemu bezpłodności, który jest problemem poważnym - ani z punktu widzenia patologii, ani epidemiologii. Jednym słowem, nie sięgnął do głębi problemu, znalazł rozwiązanie obchodząc problem bezpłodności.

Należy czekać na to, aż badania dadzą inne rozwiązanie, także bardziej ekonomiczne, a zatem bardziej dostępne niż in vitro, które poza wszystkim wymaga ogromnych kosztów".