Frekwencja w przeprowadzonym we wtorek i we środę referendum wyniosła 38 procent.
W egipskim referendum nie było wymaganego progu frekwencji, a to oznacza, że niezależnie, ile osób zagłosowało, konstytucja uzyskała wymagane poparcie.
Dokument wzbudza jednak ogromne kontrowersje. Jego przeciwnicy twierdzą, że wprowadza wojskową dyktaturę w kraju, podobną do tej z czasów Hosniego Mubaraka. Od wtorku w starciach przeciwników konstytucji z policją zginęło co najmniej 14 osób. Władze aresztowały około 450 osób i twierdzą, że islamiści próbowali zastraszać głosujących.
- Aresztowaliśmy setki osób, które siłą próbowały nie dopuścić ludzi do głosowania. Blokowali ulice i atakowali głosujących na ulicach - mówi Kamal al-Daly, szef egipskich służb bezpieczeństwa w Gizie.
Międzynarodowi obserwatorzy podkreślają z kolei, że przeciwników konstytucji w ogóle nie dopuszczano do głosu w mediach, a na ulicach i w samych lokalach wyborczych widać było zmasowaną kampanię na "tak".
Przyjęcie konstytucji oznacza, że Egipcjanie w najbliższym czasie wybiorą parlament i prezydenta. Niemal pewnym kandydatem na stanowisko głowy państwa jest dowódca armii generał Abdel Fattah al-Sisi.