"Powiem tylko tyle: w ciężkich czasach zawsze lepiej było dla Niemiec, jeśli to my rządziliśmy" – mówiła Merkel, rozpoczynając w sobotę w dolnosaksońskim Hildesheim kampanię wyborczą CDU. Na ulicach niemieckich miast już pojawiły się plakaty z uśmiechniętą Merkel i hasłem „Mamy siłę, by wyprowadzić Niemcy na prostą”. Na sześć tygodni przed wyborami widać, że Niemcy kupują ten pomysł. Według sondaży kanclerz, która jest od miesięcy niezagrożenie prowadzi w rankingach na najpopularniejszego polityka nad Renem, ciągnie w górę całe CDU. Według najnowszych badań chadecy mają nad socjaldemokratami (SPD) już 15 punktów proc. przewagi (37:22 proc.)

Reklama

Jeśli ten wynik się utrzyma, po wyborach do władzy dojdzie koalicja CDU – CSU – FDP. Chadecy i liberałowie mają długą tradycję współpracy, bo rządzili RFN z krótką przerwą w latach 1949 – 1966, a potem nieprzerwanie między 1982 a 1998 r. I choć powrót tzw. „czarno-żółtej” koalicji uchodzi za wymarzony scenariusz Angeli Merkel, to eksperci ostrzegają, że w obecnej rzeczywistości znalezienie wspólnego języka może okazać się trudniejsze, niż sądzono jeszcze kilka miesięcy temu.

Pierwszym starciem będzie już konstruowanie nowego rządu. Wygłodniali po dekadzie w ławach opozycji liberałowie mają wielkie ambicje. Ich przewodniczący Guido Westerwelle zgodnie z tradycją zostanie wicekanclerzem i szefem dyplomacji. Ale FDP ostrzy sobie zęby również na stanowisko ministra finansów. Na dodatek resort gospodarki pozostanie najpewniej domeną bawarskiej CSU. To bez wątpienia zmniejszy wpływ kanclerz na najważniejsze z punktu widzenia walki z kryzysem ministerstwa.

Na dodatek coraz bardziej widać, że potencjalni koalicjanci mają odmienne pomysły na walkę z kryzysem, w szczególności skąd wziąć pieniądze na uruchomione po wybuchu recesji programy pomocy i ożywiania gospodarki? Rząd wielkiej koalicji pod wodzą Merkel i tak zwiększył już dług publiczny na skalę niespotykaną dotąd w historii RFN. "Pustki w państwowej kasie można załatać, zwiększając podatki, ale na to nie godzi się FDP, które swojemu przedsiębiorczemu elektoratowi od lat obiecuje ograniczenie zapędów fiskusa. Z kolei na to ostatnie rozwiązanie Merkel jako lider partii apelującej do wszystkich warstw społecznych, pójść absolutnie nie może" – mówi nam Gerd Langguth, politolog i autor biografii niemieckiej kanclerz.

Reklama

Jak w tej sytuacji zachowa się Merkel? Zdaniem obserwatorów wreszcie będzie musiała zrobić to, czego od dawna domaga się wielu jej krytyków – pokazać, jakie naprawdę ma poglądy. "Kryzys zawsze zawęża politykom pole działania. W wypadku Merkel uderzy on w samo sedno jej politycznego stylu. Nie będzie już mogła ćwiczyć się w salomonowym rozwiązywaniu sporów. Teraz będzie musiała wybierać i narazić się na nieuchronną niepopularność" – napisała komentatorka berlińskiego „Tagesspiegela” Antje Sirleschtov.