Większość najemców od kilku mięsięcy, zamiast zarabiać na sklepach położonych w reprezentacyjnych galeriach, dokładają do nich. Winny jest kryzys i rosnące w ekspresowym tempie kursy obcych walut, w których niestety określono stawki za metr kwadratowy wynajmowanej powierzchnni. Czynsze przez ostatnie pół roku przeliczone na złotówki wzrosły o 40 procent, a obroty o tyle samo spadły.

Reklama

Jeszcze rok temu chętnych do każdej nowo powstającej galerii handlowej było kilka razy więcej niż miejsc. Praktycznie każdy sprzedawca chciał mieć lokal w nowoczesnym centrum. A że ekonomiści przepowiadali świetlaną przyszłość, handlowcy zanim otworzyli swój salon, już liczyli zyski. "Nikt z nas nie przewidział kryzysu i tego, że euro w stosunku do złotego w ciągu kilku miesięcy tak się umocni" - mówi DZIENNIKOWI Krzysztof Seroka, właściciel sklepu z markowymi jeansami w białostockiej galerii Carrefour Zielone Wzgórza. Właśnie euro jest największym zmartwieniem handlowców. W tej walucie większość z nich płaci czynsze.

"Jesienią czynsz za mój 150-metrowy lokal wynosił 20 tysięcy, teraz o 10 więcej. A kupujących coraz mniej. Obroty spadły o niemal o połowę" - mówi Seroka. "W tej chwili nie zarabiam nawet na czynsz. Ratuje nas sprzedaż internetowa, którą uruchomiliśmy w ostatnich miesiącach. Gdybym tylko mógł, zlikwidowałbym ten sklep w jednej sekundzie" - dodaje. Ale likwidacja sklepu w galerii nie jest taka prosta. Umowa najmu przewiduje za to bardzo wysokie kary. Krzysztof Seroka, zamykając salon, musiałby w najbardziej optymistycznym scenariuszu wyłożyć około 700 tysięcy złotych. Na to go nie stać. Dlatego założył Porozumienie Kupców Polskich, aby przedsiębiorcy z podobnymi problemami połączyli siły.

W podobnej sytuacji jest bowiem mnóstwo handlowców. W ciągu kilku tygodni zapisało się do stowarzyszenia 400 firm, m.in. z Konina, Płocka, Kalisza, Poznania, Gdańsk i Bydgoszczy. Chcą wywalczyć, aby w przypadku rezygnacji z umowy najmu, odszkodowanie dla galerii wynosiło trzy miesiące. Za kilka dni handlowcy mają o swoich problemach rozmawiać z ministrem gospodarki Waldemarem Pawlakiem.

Reklama