Od 2012 roku w części spraw dotyczących błędów medycznych orzekać mają specjalnie do tego powołane wojewódzkie komisje – planuje rząd. Zdaniem minister zdrowia Ewy Kopacz skróci to czas rozpatrywania spraw z kilku lat do kilku miesięcy. Poszkodowani dostaną wybór: sąd albo komisja. Prosta procedura dostępna będzie jednak tylko przy roszczeniach nieprzekraczających 100 tys. zł w przypadku uszczerbku na zdrowiu, a w przypadku śmierci bliskiej osoby 300 tys. zł. Czteroosobowa komisja stwierdzi, czy błąd nastąpił, a ubezpieczyciel zaproponuje odszkodowanie.

Reklama

Zdaniem ekspertów 100 tys. zł to niewiele. Koszty rehabilitacji czy wypłacanych rent są zwykle znacznie wyższe i sięgają kilku milionów. Kto z bardziej poszkodowanych skusi się na szybką pomoc, ten straci. Ale do komisji trafić mogą tysiące mniejszych spraw. Minister Kopacz zaś szacuje, że tylko przy 230 sprawach rocznie koszt działania komisji sięgnie 2,5 mln zł.

Do sądów trafia rocznie ok. 330 spraw o odszkodowania związane z opieką medyczną – wynika z danych resortu sprawiedliwości. To zaskakująco niewiele. Samych publicznych szpitali jest ponad 700. Ministerstwo Zdrowia przyznaje, że po zmianie przepisów liczba spraw może wzrosnąć. Szacuje, że błędów medycznych w samych tylko szpitalach publicznych może być 835 tys. rocznie.

Nic więc dziwnego, że szpitale, lekarze i ubezpieczyciele obawiają się lawiny spraw o odszkodowania. – Większość Polaków jest niezadowolona z opieki medycznej, dlatego po odszkodowania zgłosić się może bardzo dużo osób, które mogą liczyć na parę tysięcy złotych – mówi Paweł Kalbarczyk z Polskiej Izby Ubezpieczeń. A to z kolei ma spowodować kilkukrotny wzrost składek OC od szpitali ze względu na wyższe ryzyko. – Dla szpitala powiatowego z budżetem kilkunastu milionów złotych może to być spory kłopot – tłumaczy. W ostatnich latach w związku ze wzrostem liczby spaw w sądach i przyznawanych odszkodowań ceny polis wzrastały znacznie szybciej niż wydatki na ochronę zdrowia. Tylko w tym roku: od 30 do 60 proc.

Reklama

A bez polisy OC NFZ z żadnym szpitalem umowy nie podpisze.

Maciej Hamankiewicz, szef Naczelnej Izby Lekarskiej, prorokuje, że przy ograniczonych środkach, jakie mają szpitale, ustawa przyniesie dla pacjentów więcej szkód niż pożytku – szpitale mogą mieć mniej pieniędzy na leczenie.