W komentarzu korespondent gazety pisze, że "do tradycji katolickiej Polski należy szukanie sensu w ofiarach". "To, że Polska jest <Chrystusem narodów>, który poprzez swe męczeństwo przynosi zbawienie, jest wiodącym motywem polskiej literatury" - pisze gazeta. Jak dodaje, pytanie o sens stawiano także w dniu katastrofy, która zdziesiątkowała polską elitę, a nawet odpowiedziano na to pytanie.

Reklama

"W bardziej doczesnym języku do sensu można się zbliżyć poprzez pytanie o skutki. Jeden ze skutków tego śmiałego i zakończonego niepowodzeniem podejścia do lądowania w Smoleńsku będzie bez wątpienia po myśli ofiar wypadku. Rdzeniem prezydentury Lecha Kaczyńskiego było utrzymanie pamięci o zbrodniach, dokonanych przez Niemcy i Związek Radziecki na Polsce w XX wieku. Polska walka przeciw obcej dominacji, prowadzona z największym ryzykiem i wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu sukcesu, była najważniejszym toposem jego interpretacji rzeczywistości" - pisze korespondent "FAZ".

"W odniesieniu do Niemiec symbolem tej walki było Powstanie Warszawskie, a w odniesieniu do Rosji masakra w Katyniu. To, że nawet pozbawiona szans walka może mieć sens, bo buduje pamięć narodu i zmusza jego wrogów do rozliczenia z ich winą, było przesłanką historycznej polityki Kaczyńskiego" - ocenia.

Zauważa, że w tym świetle już widoczne są pierwsze oznaki, iż ryzykowny lot Tupolewa z 10 kwietnia 2010 r. będzie mieć skutki, które polski katolik i patriota może uznać za "sens".

"Śmierć 96 Polek i Polaków w okolicy Lasu Katyńskiego zmusiła prezydenta Rosji Władimira Putina do tego, że w ciągu jednego tygodnia dwukrotnie odwiedził miejsce, którego istnienie jego poprzednicy chcieli całkowicie zatuszować. Rosję skonfrontowano ze zbrodnią, która została popełniona w jej imieniu, uniemożliwiając całkowicie odwrócenie wzroku" - dodaje "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

Reklama