"Nie mogę o tym mówić. Wiadomość o jego śmierci była tak nieoczekiwana, że wciąż nie mogę się z nią pogodzić" - powiedział w rozmowie telefonicznej.
49-letni Mochnaczow mieszka w Połtawie, na wschodzie Ukrainy. Jest tam wiceszefem wydziału ochrony zdrowia w obwodowej administracji państwowej. Prócz niego na Ukrainie żyje jeszcze trzech kuzynów zmarłego prezydenta; dwóch z nich mieszka w Odessie.
Do ostatniej rozmowy Mochnaczowa z Lechem Kaczyńskim doszło przed świętami wielkanocnymi.
"Jeszcze przed Wielkanocą rozmawialiśmy przez telefon, a na początku maja mieliśmy się spotkać w Warszawie. Spotkania nie będzie. W środę jadę na jego pogrzeb" - powiedział PAP.
Mochnaczow ujawnił, że głównym tematem jego rozmowy z Lechem Kaczyńskim był stan zdrowia matki prezydenta, Jadwigi Kaczyńskiej. "Bardzo martwiliśmy się o ciocię Dadę" - wyznał.
Kuzyn Lecha Kaczyńskiego poinformował, że w sobotę, w dniu katastrofy prezydenckiego samolotu na lotnisku w Smoleńsku, otrzymał kondolencje od ambasadora RP na Ukrainie Jacka Kluczkowskiego.
"Teraz czekamy na wiadomości z Polski, dotyczące pogrzebu. Chciałbym o tym porozmawiać z (bratem-bliźniakiem Lecha Kaczyńskiego) Jarkiem, ale nie mogę się do niego dodzwonić" - powiedział.
Lech Kaczyński, ceniony na Ukrainie za wysiłki na rzecz jej integracji z Zachodem, nigdy nie ukrywał związków rodzinnych z tym krajem.
"Moja babka rodzona, znaczy matka mojego ojca, pochodziła z Ukrainy i to dalekiej, z rejonu Odessy. Także w Odessie mam rodzinę, ale z drugiej strony, od strony mamy, mam kuzynów dalszych. Na Ukrainie wiele lat swojego życia spędził mój dziadek. Tak że oczywiście, są tutaj dosyć silne związki. Ale wśród Polaków przecież to nic oryginalnego" - powiedział w wywiadzie radiowym z 2006 roku, cytowanym na stronie internetowej prezydenta RP.