Oficerowie BOR nie strzelali w Smoleńsku, nie było też niezwykłych urządzeń, które pozwoliły odnaleźć ciało Prezydenta Kaczyńskiego - powiedział w Radiu ZET gen. Janicki i zdecydowanie zaprzecza rewelacjom "Naszego Dziennika".
Według gazety funkcjonariusze BOR którzy na lotnisku w Smoleńsku czekali na przylot prezydenckiego samolotu i byli jednymi z piewszych ludzi na miejscu katastrofy, musieli wręcz walczyć o to by Rosjanie nie wywieźli ciała Prezydenta do Moskwy.
>>>BOR chronił ciała. Przed kim? Kto strzelał?
Gen. Janicki twierdzi, że nie jest prawdą to, że oficerowie BOR okryli ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego marynarkamii otaczając kordonem bronili przed Rosjanami, a nawet użyli broni.
Szef BOR przyznaje jednak, że Rosjanie chcieli przewieźć ciało Lecha Kaczyńskiego do Moskwy, ale gdy otrzymali od funkcjonariuszy BOR wiadomość że brat prezydenta już leci do Smoleńska, odstąpili od tego zamiaru - podaje Radio ZET.
p
"Nasz Dziennik" przeanalizował słynny już amataroski film nakręcony tuż po katastrofie i w swoich rewelajcach powołuje się "jednego z uczestników zajścia". Dziennik twierdzi, że Rosjanie wydali rozkaz, by wszystkie ciała przetransportować do Moskwy. BOR-owcy mieli utworzyć kordon wokół ciała prezydenta, nie godząc się na jego wydanie. Wcześniej przykryli je własnymi marynarkami. O sprawie słyszał Bogdan Święczkowski, szef ABW w latach 2006-2007.
Według "Naszego Dziennika" postacie w białych koszulach widoczne na amatorskim filmie to oficerowie BOR przeszukujący miejsce katastrofy. W tle słychać rosyjskojęzyczną komendę oficerów BOR (z wyraźnym polskim akcentem) skierowaną do Rosjan: "Wsie nazad!" - wszyscy do tyłu! - przypomina gazeta.