Mija już tydzień, odkąd Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie otrzymała zawiadomienie wdowy po prezesie NPB o podejrzeniu kradzieży złotego zegarka wartego 10 tys. zł i spinek prezesa NBP, który tragicznie zginął pod Smoleńskiem. Jednak prokuratorzy nie wszczęli jeszcze śledztwa. Sprawdzają, czy te precjoza są wśród rzeczy osobistych ofiar katastrofy pod Smoleńskiem. Znajdują się one w magazynie na terenie Centrum Szkolenia Żandarmerii Wojskowej w Mińsku Mazowieckim. Tam prokuratura zorganizowała punkt wydawania rodzinom przedmiotów należących do ich najbliższych.

Reklama

– W zależności od wyników poczynionych ustaleń zostanie podjęta stosowna decyzja w niniejszej sprawie – napisał do nas wczoraj pułkownik Zbigniew Rzepa, rzecznik NPW. I oświadczył, że w Mińsku odnaleziono fragment zegarka – kopertę. Czy jednak jest to część złotego modelu szwajcarskiej marki Tourneau, który nosił prezes NBP? Jeszcze nie wiadomo. Jak zapewnił nas płk Krzysztof Parulski, naczelny prokurator wojskowy, kopertę obejrzą pokrzywdzeni, czyli rodzina Skrzypka. I to ona wyda werdykt, czy to część zegarka prezesa NBP.

Co ciekawe, zanim rodzina Skrzypka zgłosiła w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu kradzieży zegarka i spinek, sama jeździła do Mińska i sprawdzała, czy czasem ich tam nie ma.

– Z całą stanowczością stwierdzam, że ich tam po prostu nie było! – oświadczył „DGP” mecenas Bartosz Kownacki, pełnomocnik Doroty Skrzypek. Dodaje, że on i rodzina tragicznie zmarłego specjalnie zwlekali ponad dwa miesiące z zawiadomieniem prokuratury właśnie po to, by się upewnić, że zegarek i spinki się nie odnalazły wśród rzeczy ofiar ostatnio przekazanych nam przez Rosjan.

Reklama