W poniedziałek sąd zamknął ten proces i odroczył wydanie wyroku do 4 września.

Chodzi o tekst z marca 2011 r. ówczesnego redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej" Pawła Lisickiego. W dodatku "Plus Minus", w artykule pt. "Sekrety strategii premiera" napisał on m.in., że nic nie pomaga spuszczenie ze smyczy Stefana Niesiołowskiego. Wprawdzie po staremu ujada za swoim panem, tyle że szkody nie czyni.

Reklama

Niesiołowski poczuł się urażony tymi słowami i pozwał gazetę o ochronę dóbr osobistych. Jak mówił, żąda jedynie 10 tys. zł, co jego zdaniem nie jest wygórowaną kwotą dla wysokonakładowego dziennika. Przeprosin nie chce, bo - jak powiedział PAP - "Rz" już w przeszłości publikowała takie po przegranych procesach, ale sens przeprosin unicestwiała, publikując obok swój komentarz.

Porównanie mnie do psa jest tym, co robili naziści, czyli próbą odczłowieczenia - mówił Niesiołowski.

Pełnomocniczka gazety mec. Barbara Kondracka powiedziała, że nieporozumieniem jest odbieranie publikacji wprost - jako mającej na celu poniżanie. Jej zdaniem sformułowania o psie mają charakter "idiomatyczny". Ludzie niekiedy na siebie warczą - o to zdaniem pozwanych chodziło w publikacji Lisickiego.

Reklama