O śmierci w sobotę poinformowała rodzina kosmonauty. Zgon nastąpił wskutek komplikacji po operacji serca, którą przeszedł na początku miesiąca.

Neil Armstrong urodził się 5 sierpnia 1930 roku w Wapakoneta w stanie Ohio. Od dzieciństwa pasjonował się lotnictwem: w wieku sześciu lat po raz pierwszy usiadł w samolocie, konstruował modele latające i przeprowadzał różne eksperymenty w zbudowanym przez siebie tunelu aerodynamicznym. Licencję pilota zdobył szybciej niż prawo jazdy; miał zaledwie 16 lat, gdy mógł już zasiąść za sterami maszyny.

Reklama

Po ukończeniu szkoły średniej zapisał się na wydział inżynierii lotniczej na Uniwersytecie im. Johna Purdue w stanie Indiana. Naukę przerwała wojna koreańska; w 1949 roku został zmobilizowany jako pilot marynarki wojennej i w trakcie konfliktu wykonał 78 misji bojowych. Dosłużył się stopnia porucznika. Studia skończył dopiero po powrocie z Azji.

Pod koniec studiów poznał swą pierwszą żonę, Janet Elizabeth Shearon. Pobrali się w 1956 roku na przedmieściach Chicago, po czym przeprowadzili się do Kalifornii. W położonej tam bazie lotniczej Edwards Armstrong otrzymał etat pilota-oblatywacza. W sumie przetestował około 200 urządzeń latających.

W 1958 roku wojsko wytypowało go do programu załogowych lotów kosmicznych. 1962 złożył aplikację do Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA) i przyjęto go w poczet astronautów.

W tym czasie zmarła jego żona. Choć bezpośrednią przyczyną zgonu było zapalenie płuc, jej zdrowie zniszczył złośliwy nowotwór mózgu.

W Kosmos Armstrong po raz pierwszy poleciał w 1966 roku jako dowódca załogowego programu Gemini 8. Choć powrót na Ziemię nastąpił w trybie awaryjnym po usterce jednego z silników, udało się zrealizować cel wyprawy, którym było pierwsze w historii dokowanie statków kosmicznych na orbicie.

Reklama

Jego przygotowania do lotu na Księżyc trwały od misji Apollo 8 z grudnia 1968 roku, w której pełnił rolę dowódcy rezerwowego. Siedem miesięcy później astronauta już w ramach misji Apollo 11 wraz z Edwinem "Buzzem" Aldrinem i Michaelem Collinsem ruszyli w kierunku Srebrnego Globu.

Armstrong i Aldrin jako pierwsi ludzie stanęli na powierzchni innej planety. Collins pozostawał na orbicie Księżyca.

Aldrin opowiadał potem, że nie potrafili powstrzymać się od emocji. Na Księżycu był taki moment, krótka chwila, w czasie której jak gdyby popatrzyliśmy na siebie, klepnęliśmy się po ramieniu (...) i powiedzieliśmy: "udało się. Dobra robota", albo coś w tym stylu - mówił.

Ich lądowanie i trzygodzinny spacer śledził cały świat. Transmisja przyciągnęła przed telewizory ok. 600 mln ludzi na całym świecie.

Później, gdy Armstrong przyjechał do rodzinnej miejscowości w Ohio, liczącej 9 tys. mieszkańców, witało go ponad 50 tys. osób.

W 1970 roku Armstrong otrzymał stanowisko wiceszefa aeronautyki w NASA. Po roku zrezygnował. Zdecydował się wykładać inżynierię kosmiczną na uniwersytecie w Cincinnati.

Wtedy także kupił farmę, na której uprawiał kukurydzę i hodował bydło. Trzymał się z dala od życia publicznego i mediów, rzadko zgadzał się na udzielenie wywiadu bądź wygłoszenie przemówienia.

Większość ludzi, która go spotykała, opisywała go jako człowieka skromnego i rozważnego. Kilkakrotnie odmawiał ugrupowaniom politycznym ubiegania się w ich imieniu o urząd senatorski.

Nie udzielał wywiadów, ale nie był dziwakiem, czy osobą, z którą ciężko się rozmawia - twierdził przywoływany przez AP kolega z uczelni w Cincinnati, Ron Huston. "Po prostu nie lubił być ciekawostką" - tłumaczył.

W 2000 roku Armstrong publicznie przyznał, że z jego podróżą na Księżyc wiąże się jedno rozczarowanie. Szczerze mogę powiedzieć - i jest to dla mnie wielkie zaskoczenie - że nigdy nie marzyłem o tym, aby być na Księżycu - powiedział.

W 1999 roku po raz drugi ożenił się. Jego wybranką została Carol Knight. Z pierwszego małżeństwa miał dwóch synów.

Rodzina, gdy w sobotę oznajmiła jego zgon, zaapelowała o uczczenie jego czci, osiągnięć i skromności. Następnym razem, gdy wyjdziesz na dwór w czystą noc i zobaczysz śmiejący się do ciebie Księżyc, pomyśl o Neilu Armstrongu i mrugnij do niego - napisała.

W ubiegłym roku władze USA uhonorowały Armstronga Złotym Medalem Kongresu, najwyższym cywilnym odznaczeniem Stanów Zjednoczonych.

Prezydent USA Barack Obama uznał zmarłego astronautę za jednego z największych amerykańskich bohaterów, nie tylko obecnej epoki, ale i wszech czasów.

Republikański rywal Obamy w zbliżających się wyborach prezydenckich w USA Mitt Romney powiedział, że Księżyc opłakuje swego pierwszego ziemskiego syna.