Astronom z Petersburga Siergiej Smirnow w rozmowie z telewizją Rossija24 stwierdził, że meteoryt, który eksplodował w ziemskiej atmosferze miał masę kilkudziesięciu ton. Według niego to fragment asteroidy, która zbliża się do naszej planety. Rosyjski ekspert nie wykluczył, że asteroidzie towarzyszą mniejsze fragmenty kosmicznej materii, które w postaci deszczu meteorytów mogą jeszcze spaśna ziemię.
Tak więc międzynarodowy monitoring tych obiektów to teraz najważniejsze zadanie profesjonalnych astronomów i amatorów - twierdzi naukowiec z Petersburga. Według Smirnowa prawdopodobieństwo, że asteroida dotrze do Ziemi jest niewielkie.
Tymczasem naukowcy z NASA uspokajają. Kosmiczne okruchy skalne zderzają się z ziemską atmosferą na porządku dziennym - twierdzą. Większe szkody, takie jak zniszczone budynki i ranni w Rosji należą raczej do rzadkości.
W pobliżu Ziemi jest mnóstwo tak zwanych meteoroidów, czyli drobin i małych skał mających maksymalnie po kilka metrów średnicy. Gdy wpadają w ziemską atmosferę rozgrzewają się i płoną; te świetliste czasem syczące smugi to meteory. Skała, która nie spłonie całkowicie i dotrze do powierzchni planety nazywana jest meteorytem. Większe ciała to komety i asteroidy.
Według szacunków codziennie do Ziemi dociera od pięćdziesięciu do stu ton kosmicznych okruchów. NASA monitoruje te największe obiekty, w szczególności ponad 1300 ciał, które potencjalnie mogą zagrozić Ziemi. Według NASA większe zderzenia z Ziemią o zasięgu lokalnym mogą się pojawiać się raz na sto lat; przykładem jest meteoryt tunguski z 1908 roku. Globalne kataklizmy znacznie rzadziej - raz na kilkaset tysięcy lat. Na co dzień dużo groźniejsze dla człowieka są więc inne katastrofy naturalne, choroby czy wypadki samochodowe.