Tym razem podzielił się swoimi domniemaniami (które - jako że nie są poparte żadnymi dokumentami - można śmiało nazwać insynuacjami) z "Dziennikiem Gazetą Prawną". W obszernym wywiadzie udzielonym tej gazecie powiedział m.in., że odnosi wrażenie, iż "w kasie pancernej szefa wywiadu wojskowego armii ZSRR leży gwiazda Bohatera Związku Radzieckiego dla Kuklińskiego". Były minister spraw wewnętrznych PRL uważa bowiem, że pułkownik był podwójnym agentem, przekazującym Amerykanom takie informacje, jakie chcieli im podrzucić Rosjanie.

Reklama

Zdaniem Kiszczaka Kukliński dostarczał jedynie dokumenty Sztabu Generalnego Ludowego Wojska Polskiego, a nie strategiczne plany i operacyjne zamierzenia dowództwa Układu Warszawskiego, czyli de facto Armii Czerwonej. Jako jedyny argument podaje własną niewiarę, by jeden człowiek był w stanie sam sfotografować około 40 tysięcy supertajnych dokumentów.

Przytacza też poniższą opowiastkę: "Na początku lat 80. radzieckim attache wojskowym w Warszawie był Jurij Ryliew. Przed stanem wojennym został z Polski odwołany. I ten Ryliew w latach 90. udzielił moskiewskiej gazecie wywiadu, w którym stwierdził, że ostatnią jego czynnością w Polsce było wyekspediowanie agenta GRU płk. Kuklińskiego do Berlina. Podał, że Kukliński został zwerbowany przez Amerykanów w Wietnamie. GRU wyłapała tę sytuację i zwerbowała go pod groźbą ujawnienia informacji polskiemu kontrwywiadowi".

Na przytomną uwagę przeprowadzających z nim wywiad dziennikarzy, że "można to potraktować jako czarny PR, który radzieccy robili Kuklińskiemu, bo ten robił w trąbę nie tylko was, ale również ich", odpowiada: "niczego nie wykluczam, ale jest zbyt wiele przesłanek, które świadczą na korzyść tezy, którą przedstawiam".

Reklama

I zapowiada książkę Marka Barańskiego na ten temat pt. "Nogi Pana Boga", która ukaże się w grudniu i "będzie bombą wydawniczą".

Wątek poświęcony Kuklińskiemu kończy sugestią, że jego synowie wcale nie zginęli, ale dalej żyją, bo tak powiedziała ponoć wdowa po pułkowniku swoim koleżankom.

Generał Kiszczak może pleść, co tylko mu ślina na język przyniesie. Podobne rewelacje rozpowiada ostatnio na prawo i na lewo w sprawie okoliczności śmierci księdza Jerzego Popiełuszki oraz słynnej rozmowy braci Wałęsów w Arłamowie.

Reklama

Nie przeczę, że były oberpolicmajster komunistycznej Polski posiada sporą wiedzę na temat różnych tajemnic z naszej najnowszej historii. Dlaczego nie popiera jednak swoich tez żadnymi dokumentami, jak robią to w stosunku do misji Kuklińskiego Amerykanie, którzy w grudniu ubiegłego roku odtajnili sporą część supertajnych materiałów dotyczących planowania przez Moskwę III wojny światowej, a przekazanych im przez niego? I dlaczego nie przytacza ani jednej z wielokrotnie już cytowanych w polskich mediach (także w moich artykułach) wypowiedzi sowieckich marszałków i generałów o tym, jak ważne dokumenty wykradł im jeden polski oficer? Czy ci głęboko poruszeni jego działalnością na ich terenie najwyżsi dowódcy Układu Warszawskiego też konsekwentnie grają przypisane im przez Kiszczaka role?

No i najważniejsze pytanie: dlaczego Kukliński nie dostał za życia albo po śmierci należnej mu - zdaniem Kiszczaka - gwiazdy Bohatera Związku Radzieckiego? A może ściśle tajny akt jej nadania już nastąpił i dowiemy się o tym z książki rekomendowanej przez byłego ministra czołowego komunistycznego propagandysty z okresu stanu wojennego?

Jerzy Bukowski, były reprezentant prasowy Ryszarda Kuklińskiego w Polsce