Hasło musi być sugestywne, bo powtarzali je wszyscy -od czerwonego po najbardziej czarnego. Zresztą emfaza, z jaką je głoszą kolejni liderzy, świadczy o tym, że najbardziej uwierzyli w nie sami politycy. I chyba niepotrzebnie, bo ciemny lud w tej materii okazuje się być wcale nie taki ciemny. Podatnicy, klnący rok w rok przy wypełnianiu PIT-ów, wiedzą dobrze, że tanie najczęściej znaczy dziadowskie. Także w sprawach państwowych.

Reklama

Dowodów tego mamy coraz więcej. Od góry do dołu. Wtedy, gdy słyszymy, że premier czy prezydent gdzieś nie dolecieli, bo osławiona rządowa "tutka" jest w kolejnym remoncie... A powinna już stać w Muzeum Techniki. Albo wtedy, gdy obywatel idzie do urzędu i widzi tam urządzenia biurowe, o których istnieniu do tej pory wiedział jedynie z opowieści dziadków. Komisariaty polskiej policji są chyba ostatnim miejscem na świecie, gdzie zamiast komputerów używa się maszyn do pisania.

Zresztą przestaje się opłacać praca dla państwa. To, że budżetówka niewiele zarabia, wiadomo od zawsze. Ale to, że kolejny rząd ma kłopoty ze znalezieniem wiceministrów, nie jest już powszechną wiedzą. Skutki za to są powszechne, bo to wiceministrowie odwalają w rządzie najbardziej merytoryczną robotę. Ich decyzje wpływają na życie każdego obywatela, skuteczność i wizerunek państwa. Wiceminister dostaje jednak na rękę około 7 tys. zł. Dla specjalistów to żadne pieniądze, więc partie delegują tam jakichś poselskich 30-letnich asystentów albo niedoszłych parlamentarzystów, których wyborcy nie chcieli widzieć w Sejmie czy Senacie. Teraz odeszli z pracy rządowi piloci, bo nie chcą ryzykować, latając rządowymi gruchotami.

Tak się prezentuje siódmy kraj Unii Europejskiej. Boso i bez ostróg. Bo nie tylko zewnętrzne atrybuty prestiżu, czyli np. samolot, są powodem do wstydu. Do tego dochodzi to, że na skutek oszczędności i żebraczych płac najzdolniejsi ludzie nie planują swoich karier w dyplomacji czy aparacie rządowym. Prezydent i premier mogą słabo znać obce języki, tak się zdarza w świecie. Ale w polskich ambasadach pracują dyplomaci, którzy nie mówią po angielsku. I będą pracować, bo na razie państwo polskie nie ma wyboru - lepszych za te pieniądze nie znajdzie.

Może jednak państwowa nędza jest cnotą? Jeśli tak, to jej patronem winien zostać Władysław Gomułka znany z tego, że każdy papieros łamał na pół, by oszczędniej było. A hymn zmieńmy na frazę z piosenki Perfectu: „Nie mogę ci wiele dać, bo sam niewiele mam. Przykro mi”. I to tłumaczy wszystko. Gdy ktoś nie ma zbyt wielu pomysłów, to wciska taką ściemę. Kupcie wreszcie te samoloty, bo to naprawdę przykre.