Wszystko na kilka dni przed zjazdem wyborczym Polskiego Związku Piłki Nożnej i kilkanaście po klęsce rządu w wojnie o kuratora.
Przypadek? Kto chce niech wierzy. Sytuacja wydaje się oczywista - upokorzony rząd uderzył niespodziewanie i z innej flanki. Niekoniecznie wbrew prawu, ale w absolutnie pisowskim (inaczej mówiąc - zdecydowanie i brutalnie) stylu.
Coś mi podpowiada, że to nie koniec. To wojny o PZPN odcinek drugi. Będą kolejne.