I trudno nie uznać, że jego wersja wydarzeń jest niezwykle logiczna i trudna do obalenia, na dodatek potwierdzana przez świadków - pasażerów samolotu. Rozmawiałem z Janem Rokitą w tych dramatycznych chwilach, gdy siedział w niemieckim areszcie. Był oskarżony nie wiadomo o co, zmuszany do zapłacenia kaucji nie wiadomo za co, wzburzony obelgami, jakie rzucano pod jego adresem, zakuciem w kajdanki. I wiem, że to co mówił wtedy, brzmi identycznie, jak to co mówi teraz: nie było żadnego realnego powodu, by tak go potraktować.
Ta sprawa musi być wyjaśniona. Były polityk PO, a obecnie publicysta DZIENNIKA, nie może być traktowany w taki sposób. Więcej - nikt z nas nie może być tak traktowany! Procedury bezpieczeństwa, zasada, że na pokładzie samolotu nie ma miejsca dla awanturników - jak najbardziej. Ale chamstwo, wulgarność i przemoc zastosowane wobec pasażera tylko dlatego, że prosi, by nie niszczyć jego płaszcza - nie.
Dlatego polskie władze i służby dyplomatyczne powinny na ten skandaliczny akt agresji wobec polskiego obywatela zareagować zdecydowanie. Bo jeśli tak umiarkowana w sądach osoba jak Jan Rokita mówi, że czuł, iż niechęć do niego niemieckich służb zajmujących się bezpieczeństwem wynikała z faktu, iż jest Polakiem, to sytuacja zaczyna być poważna.