Lista skojarzeń, jakie wywołuje inicjatywa Jarosława Kaczyńskiego jest zresztą dłuższa. Prerząd brzmi zupełnie jak: prapierwotniaki, pramateria czy prababka. To na pewno musi być jakieś dziwaczne biologiczno - paleontologiczne określenie mające coś wspólnego z paleozoologią. Bo z polityką nie ma to nic wspólnego.
Jak bowiem inaczej tłumaczyć przygotowania do objęcia rządów przez partię, która w najbardziej optymistycznych sondażach ma nieco ponad 30 proc., przegrywa z Platformą Obywatelską i nic nie zapowiada, by miało to ulec zmianie. Przecież PiS to partia, która w swojej historii ciągle z kimś przegrywa. Na domiar złego ma przywódcę bardziej nadającego się na szefa dziwacznej sekty, który z samej prawicy już uczynił paranoidalny absurd.
Równie dobrze taki prerząd mogłyby niebawem szykować partyjki, jak Libertas lub Naprzód Polsko. Pomysł Jarosława Kaczyńskiego jestem w stanie odbierać tylko w kategoriach paleozoologii połączonej z kabaretem. A wygranej prerządu PiS obawiam się jak inwazji jaszczurów Karola Czapka lub Marsjan na Polskę.
Gdybym jednak w tej sprawie popełnił kardynalny błąd, to w razie czego mam dla PiS kilka propozycji obsady stanowisk. Na pewno musi się tam znaleźć odpowiednie miejsce dla Macierewicza. Na stanowiska ministra kultury proponuję Annę Sobecką, a do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego koniecznie panią Sikorę. Jeśli natomiast chodzi o sprawy integracji europejskiej powinna się nimi zająć pani Urszula Krupa. Wtedy będziemy już mieć Ptasie Radio. Przynajmniej tyle na początek.