Z pewnością nie można łatwo wskazać, kto jest mniej lub bardziej winny tego, że Radosław Sikorski nie został sekretarzem generalnym Sojuszu Północnoatlantyckiego. Są to sprawy zbyt skomplikowane, niezbyt jawne, a do tego obie strony obstają przy swoim lub wypierają się zarzucanych im działań lub zaniechań. Zresztą w mojej ocenie wskazywanie, kto jest winny, nie jest sprawą istotną, bo bardziej interesuje mnie odpowiedź na pytanie o poziom klasy politycznej w kraju.

Reklama

>>> Michalski: Emigrujcie z Polski, choć na chwilę!

Po raz pierwszy od wielu miesięcy przedstawiciele polskich władz spotykają się z reprezentantami najważniejszych potęg politycznych świata, w miejscu, gdzie zapadają decyzje w ważnych kwestiach światowej polityki. Wszystko dzieje się w momencie, gdy z terytorium Korei Północnej wystrzelona została rakieta dalekiego zasięgu. Do tego dochodzą problemy związane z przyszłością misji NATO w Afganistanie czy dobiegającego końca terminu obowiązywania traktatu rozbrojeniowego Start I ograniczającego posiadanie przez Rosję i USA liczby głowic jądrowych. Tymczasem polska klasa polityczna w tych sprawach nie ma nic do powiedzenia, a na oczach całego świata zajmuje się wyłącznie kopaniem się po kostkach. Jest to dla mnie przerażające! Jako obywatel czuję się w tej sytuacji pokrzywdzony, gdy widzę, jak przywódcy mojego państwa tak się zachowują.

>>> Karnowski: Nie wszystko da się zwalić na prezydenta

Jednocześnie przez ostatnie kilka lat w polityce zagranicznej nie udało się załatwić niczego konkretnego. Mimo przedstawianych publicznie planów stosunki z Rosją nie uległy zapowiadanej poprawie czy względnej normalizacji. Nie wiemy, co dalej z instalacją systemów tarczy antyrakietowej. Do tego dochodzą sygnały, że nasze placówki dyplomatyczne tracą ochronę Biura Ochrony Rządu, a Polsce nie przypadło dotąd żadne poważne stanowisko w instytucjach europejskich czy strukturach NATO. Podobne przykłady można mnożyć. Dlatego odnoszę wrażenie, że bilans tego ostatniego okresu jest dosyć smutny. Wydaje się, że polska polityka zagraniczna straciła sterowność, a obserwowane wydarzenia dzieją poza kontrolą medialną i poza analizą dokonywaną przez polityków.

Reklama