Gangsterska piękność, słynna "Inka", współsprawczyni zabójstwa b. ministra sportu Jacka Dębskiego, w całej swej krasie! Wreszcie udało się skonfrontować legendę, jaka krążyła o jej urodzie z prawdziwym wyglądem! I to w negliżu!

Na nic się zdało wieloletnie zasłanianie przez nią twarzy w ciągu procesu. Nie pomógł mur, jaki postawiła wokół siebie fotoreporterom w czasie pobytu w więzieniu. Nieskuteczne okazało się zakrycie kapturem twarzy w czasie sobotniego wyjścia z więzienia na wolność po ośmiu latach odsiadki. Niespodziewanie za sprawą "Super Expressu" stała się znowu bohaterką mediów. Warszawski dziennik opublikował zdjęcia niemal nagiej Haliny G. zrobione osiem lat temu podczas jednego z przesłuchań na policji. Ma na sobie tylko majtki i biustonosz.

Reklama

Natychmiast po publikacji odezwały się głosy pełne oburzenia na redakcję tabloidu. Wielu dziennikarzy stanęło w obronie czci kobiety. Bronili jej, mówiąc, że przecież odcierpiała swoją winę w czasie wieloletniego pobytu w więziennej celi. I nikt nie ma prawa do odzierania jej z intymności.Obrońcy zapomnieli o podstawowej sprawie. Zanim "Super Express" puścił zdjęcia na swoich łamach, ktoś je musiał przed ośmiu laty zrobić. Całkowicie bezprawnie. Dla zabawy. Z rozwydrzenia. Z poczucia bezkarności. Korzystając z pretekstu, jakim było jej przesłuchanie. Potraktowano ją jako medium do zaspokojenia quasi-seksualnych skłonności. Jako zmysłową podnietę, która miała urozmaicić monotonne życie policyjnych meneli. To im, autorowi tych zdjęć, przesłuchujących Halinę G. oraz wszystkich innych, którzy przyglądali się temu wyuzdanemu procederowi należy dobrać się do skóry. Ktoś przecież musiał wpaść na taki pomysł. Inny musiał się zgodzić. Ktoś musiał nacisnąć migawkę aparatu. Prawdopodobnie służbowego, którym normalnie policja robi zdjęcia głowy podejrzanych - an face i z profilu.

Po fali krytyki, jaka przetoczyła się przez media, policja wszczęła teraz śledztwo, zmierzające do wykrycia sprawców incydentu sprzed 8 lat. Tak naprawdę jest to klasyczne dochodzenie na pokaz, skazane dziś z góry na niepowodzenie. Tymi bulwersującymi, nielegalnie zrobionymi zdjęciami winna się zająć prokuratura, ale 8 lat temu, kiedy tylko włączono je do akt sprawy. Bo nie wnosiły one absolutnie nic do śledztwa w sprawie zabójstwa.

Reklama

Jest cień szansy, że uda się wykryć człowieka, który te zdjęcia przekazał tabloidowi. Jest dla mnie rzeczą oczywistą, że nie dał ich za darmo. Zdjęcia bądź negatywy sprzedał redakcji. Być może, a jest to dość prawdopodobne, że facet nie pracuje już na policji, jest więc emerytem, bądź policyjnym rencistą. Ale 8 lat temu musiał być bardzo blisko "produkcji" tych zdjęć, a teraz tylko wykorzystał sprzyjający czas, aby je spieniężyć.

W każdym razie ja na miejscu prokuratury próbowałbym pójść tym śladem, wykorzystując do tego nawet techniki operacyjne. Ale jak znam życie, i policja, i prokuratura, pójdą najprostszym tropem - zaczną maglować dziennikarzy "Super Expressu", żeby powiedzieli, kto im sprzedał zdjęcia. Dziennikarze będą milczeć. To pewne. I słuszne zresztą. Za jakiś więc czas, kiedy kolejne sensacje zajmować opinię publiczną, a obecnej wszyscy zapomną, sprawa zostanie umorzona "z powodu niewykrycia sprawców".