Angela Merkel zapowiada koniec życia ponad stan i ogłasza plan ograniczenia wydatków publicznych. Do 2014 roku wydatki mają być ścięte łącznie o 80 mld euro, czyli o 3,0 – 3,5 proc. PKB. Większość oszczędności ma przynieść redukcja wydatków socjalnych, czyli głównie transferów dla osób bezrobotnych.

Reklama

To dobry ruch, bo tej choroby nie wyleczą podwyżki podatków. We wszystkich krajach - także w Niemczech i w Polsce - główną przyczyną życia ponad stan i narastania długu publicznego są rozdęte wydatki socjalne. Ich ograniczenie - choć politycznie trudne - to jedyna droga do trwałej naprawy finansów publicznych.

Oszczędnościowy plan Angeli Merkel jest potrzebny nie tylko Niemcom, ale i całej Europie. Im zdrowsze będą finanse publiczne Niemiec, tym szybciej będzie rozwijać się ich gospodarka i więcej Niemców będzie kupować np. polskie produkty. Od kondycji finansów Niemiec zależy także siła euro, waluty, którą chcemy przyjąć w perspektywie najbliższych lat.

Ostatnią reformę wydatków publicznych w Niemczech przeprowadził kanclerz Schroeder w 2003 roku. Dzięki redukcji przywilejów socjalnych, wydatki publiczne w Niemczech w latach 2004 - 2008 spadły o 4 proc. PKB (z ponad 48 proc. do 44 proc.). Choć Schroeder przegrał kolejne wybory, to jego ograniczenie wysokości i dostępności świadczeń socjalnych spowodowało, że w latach 2004 - 2008 liczba pracujących w Niemczech wzrosła o ponad 1,5 mln osób.

Reklama

Kciuki za kanclerz Merkel

Polacy powinni trzymać kciuki za Angelę Merkel, aby udało się jej ograniczyć wydatki i uzdrowić finanse publiczne. Dużo ważniejsze dla nas jest jednak to, aby Polacy domagali się od rządu, parlamentu i prezydenta wprowadzenia podobnej reformy w naszym kraju. My przecież także musimy ograniczyć nasze wydatki, szczególnie socjalne. Podobnie jak Niemcy żyjemy ponad stan.Najtrudniejszym elementem każdej reformy nie jest przygotowanie jej planu, ale jego późniejsza realizacja.

W 2003 roku, gdy kanclerz Schroeder ciął wydatki w Niemczech, w Polsce dyskutowaliśmy nad podobnym planem przygotowanym przez premiera Hausnera. Zakładał on zmniejszenie wydatków publicznych w Polsce w perspektywie 4 lat o ponad 3 proc. PKB. Niestety, u nas skończyło się tylko na dyskusji nad planem.

Reklama

Gdyby dziś premier Donald Tusk miał ogłosić program oszczędnościowy równie ambitny jak plan Angeli Merkel, musiałby zapowiedzieć ograniczenie wydatków publicznych o 45 mld zł. Odpowiedź na pytanie, gdzie szukać takich oszczędności, można znaleźć w niezrealizowanym planie Hausnera, który dzisiaj należałoby jeszcze bardziej rozszerzyć.

Perspektywa kilku lat

Największe oszczędności można uzyskać w wydatkach na świadczenia społeczne, np. podwyższając w okresie najbliższych 5 lat wiek emerytalny kobiet z 60 do 65 lat. W pierwszym roku oszczędności z reformy wyniosłyby 3 mld zł, ale już po 5 latach skumulowałyby się do 45 mld zł. Do tego trzeba doliczyć korzyści z tytułu obowiązkowych składek i podatków płaconych przez kobiety pracujące do 65. roku życia. Ważną reformą, która przyniosłaby oszczędności, jest także dostosowanie sposobu wyliczania świadczeń rentowych do zasad nowego systemu emerytalnego. W perspektywie 10 lat ta reforma może przynieść około 18 mld zł.

Dość sceptycznie oceniam jednak szanse na uzyskanie oszczędności w administracji, które jednocześnie nie odbiłyby się na jej efektywności. W Polsce jest za dużo urzędników, ale w większości są oni słabo wynagradzani. Trzeba redukować zatrudnienie w administracji, ale jednocześnie warto zatrudniać w niej prawdziwych specjalistów, których nie zachęcą obecne wynagrodzenia.

p

Wiktor Wojciechowski - ekonomista, ekspert Forum Obywatelskiego Rozwoju