"Aktywność prezydenta Komorowskiego skupia się wyłącznie na sprawach ceremonialnych. Prezydent nie zabiera głosu w ważnych sprawach dotyczących chociażby umowy gazowej z Rosją. Nie pamiętam, żeby przedstawił swoje stanowisko w tej sprawie.

Reklama

Nie słyszałem stanowiska prezydenta w sprawie zgody premiera Tuska na zmianę Traktatu Lizbońskiego. Prezydent nie jest też aktywny w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej. A mógłby i powinien być aktywny, chociażby przez wzgląd na swojego poprzednika.

Prezydent podejmuje też kontrowersyjne decyzje, jeśli chodzi o politykę odznaczeń. Odznacza wyłącznie jedno środowisko, środowisko związane kiedyś z Unią Demokratyczną. Nie dostrzega innych ludzi, którzy byli aktywni w opozycji demokratycznej. Jest to sposób działania zupełnie sprzeczny z tym, co robił śp. Lech Kaczyński, który odznaczał przede wszystkim zapomnianych bohaterów.

Nie dostrzegam pozytywów. Dla mnie prezydentura Bronisława Komorowskiego jest realizacją scenariusza, który nakreślił premier Tusk: prezydentury żyrandolowej. Rzeczywiście tak wygląda ta prezydentura. To źle, bo prezydent jest wybierany w wyborach bezpośrednich. Wbrew pozorom ma dużą władzę. Jeśli prezydent Komorowski nie jest aktywny, z władzy nie korzysta, to znaczy, że pokładane w nim nadzieje zostały niespełnione.

Prezydent może zwoływać Radę Gabinetową. Sprawa zadłużenia kraju, która jest niezwykle ważna i paląca, sprawy społeczne, podnoszenie podatków przez rząd Donalda Tuska - to są sprawy, w których prezydent powinien być aktywny, a prezydent Komorowski aktywny nie jest.

Prezydent chce być aktywny w sferze kreowania polityki partyjnej. Zwracam uwagę chociażby na to, że jeden z jego ministrów wciąż jest baronem PO na Pomorzu. To też jest wbrew standardom".