Biały odchodzi, żółty przychodzi? Teraz to Chińczycy kolonizują Afrykę?
Dariusz Rosiak*: Chińczycy robią to zupełnie inaczej. Nie mają żadnej misji cywilizacyjnej, nie chcą im niczego narzucać – ani demokracji, ani praw człowieka, niczego. Interesują się wyłącznie surowcami i wszelkimi dobrami, których może dostarczyć Afryka. I nie zadają przy tym kłopotliwych pytań. Jakże to ożywcze w porównaniu z Anglikami czy Francuzami, którzy nalegają, by była jakaś tolerancja, warsztaty dla kobiet, wolne wybory, słowem – traktują nadal czarnych jak lekko upośledzonych, którym trzeba urządzić świat. I mówią tak: owszem, damy wam kasę, ale tylko pod warunkiem, że zrobicie tak i tak.
A Chińczycy?
Chińczyk przyjeżdża i mówi wprost: „Mam w d… czy waszym państwem będzie rządził bandyta i despota, czy też szczery demokrata, bylebyście nam zapłacili”. I interes się kręci: Chińczycy budują szkoły i koleje, w zamian biorą uran czy co tam jeszcze mogą.
Na razie to tylko biznes, ale co dalej z obecnością Chin w Afryce?
Wpływy gospodarcze to wpływy polityczne, to proste. One są coraz większe, ale spójrzmy na to w globalnej perspektywie – Chińczycy są coraz silniejsi wszędzie, nie tylko w Afryce. W końcu my też chcemy, by byli u nas, w Polsce.
Na razie Afryka traktuje ich jak zbawienie.
Bo są dla niej – jak dotąd – dobrym rozwiązaniem. Ktoś z nimi rozmawia na zasadach rynkowych, bez pouczania. I te związki biznesowe będą się zacieśniać, ale z drugiej strony pojawiają się już ruchy antychińskie. Na razie nieduże, bo Chińczycy są mało widoczni, mieszkają na swoich osiedlach, często nie wychodzą nawet do miasta i żyją wśród swoich, ale to również może się nasilać.
Chińczycy świetnie sobie radzą z afrykańską plagą korupcji, plagą tak silną, że nam trudno ją sobie wyobrazić. Trzy najbogatsze rodziny w Afryce to rodziny byłych prezydentów…
Kiedyś rozmawiałem z kenijskim działaczem społecznym i politykiem Johnem Githongo. Spytałem go, jak to jest, że co pięć lat „The Economist” daje okładkę ze wschodzącym nad Afryką słońcem i obwieszcza światu, że „Africa is rising”, że za chwilę właściwie Afryka wchłonie cały świat. No i dlaczego tak się nie dzieje? Na co Githongo odparł, że główną plagą Afryki dziś nie jest głód, lecz korupcja.
Właśnie korupcja?
Pytałem go o niskie poczucie wartości Afrykańczyków. My nie mamy pojęcia, co to znaczy urodzić się podczłowiekiem, być tak całe życie traktowanym i jest to los, który się z pokolenia na pokolenie powtarza i odkłada. To jest twoja karma, tak ma być. I Githongo powiedział, że tak, to jest straszne, ale to nic w porównaniu z korupcją. I że żadna spuścizna kolonializmu nie jest teraz tak szkodliwa, jak właśnie łapówkarstwo.
*Dariusz Rosiak, dziennikarz (m.in. RMF FM, Sekcja Polska BBC, „Newsweek”, „Rzeczpospolita”). Wydał kilka książek (m.in. „Żar: oddech Afryki), ostatnio ukazała się „Ziarno i krew. Podróż śladami bliskowschodnich chrześcijan”