Anna Fotyga ma być wizerunkowym sukcesem PIS. Wyznaczono jej ściśle określoną rolę - nie merytoryczną, lecz właśnie wizerunkową. To ona ma rozbudzać sympatię do tej partii i reprezentować IV RP w debatach na wszystkie tematy.

Nauczyć się wejść w dyskusję w studiu telewizyjnym. Przytrzeć nosa Donaldowi Tuskowi na "Białym Szczycie", oczarować publikę w kolorowych pisemkach i niezbyt kłopotliwych programach telewizyjnych. Pomagać ma jej w tym miód lejący na serca rodaków poseł Marek Suski i nowy rzecznik PIS, z którego twarzy uśmiech nie schodzi zgodnie z zasadą: "teraz się będziemy uśmiechać, to ludzie nas polubią, no i wygramy, no!". Anna Fotyga ma być ratunkiem dla obozu IV RP a "polityka uśmiechu" nową wizerunkową strategią PIS.

Reklama

Ale była szefowa MSZ jest złą kandydatką do tej roli. W odróżnieniu od np. Jolanty Szczypińskiej Fotyga nie budzi zaufania i sympatii, nie jest w stanie sprostać całkiem zwyczajnym oczekiwaniom wobec profesjonalnego polityka. Miesięcy pracy wymagałoby zatarcie w pamięci jej zachowania w studiu telewizyjnym, gdy agresją wobec dziennikarza, świetnie przygotowanego Bogdana Rymanowskiego kryła stres i nieprzygotowanie. Zmiany zewnętrzne, stylizacyjne, gdy Anna Fotyga kierowała MSZ, nie była niestety w stanie nadrobić jakością wystąpień. Mimo dłuższego czasu jej "misji" w Pałacu Prezydenckim, wciąż nie stworzyła przekonującej historii w odpowiedzi na pytanie - "co Pani tam robi?". A swoją rolą na "Białym Szczycie" nie zwiększyła siły urzędu Prezydenta RP.

Bo Anna Fotyga plus "polityka uśmiechu" to dla PIS wizerunkowe seppuku i polityczna równia pochyła.

Bowiem Prawo i Sprawiedliwość nie jest partią jak każda inna. Nie wygra z PO, PSL, SLD wystawiając kobiety i przyjmując wyzwanie w licytacji "polityki uśmiechów", bo tę samą politykę jeszcze niedawno zgrabnie punktowało.

Uśmiechając się do odbiorców, zamieniając się w "sympatyczne misiaki" politycy PIS nie tylko niczego nie zyskają, a zaczną tracić. PIS jest stowarzyszeniem ludzi protestu, partią walecznych wojowników - przynajmniej taki wizerunek bracia Kaczyńscy budowali przez dziesięciolecia. Wchodząc na scenę polityczną i obejmując rządy Jarosław Kaczyński zaproponował western jako sposób uprawiania polityki. Sporo strzelanek, pogoni za złymi wywodzącymi się z KPP i WSI, grające na jego rzecz nawet drzewa w przysejmowym parku. Nie było drinków z oligarchami ani sesji zdjęciowych dla kolorowych pisemek. Nie było ważne czy buty na spotkaniu z sędziami były akurat do pary a koszula dobrana do krawatu. Nie była ważna wysokość pulpitu przy wystąpieniu TV. Miało być skutecznie - i groźnie. Reszta nieważna, reszta jest dla mięczaków.

"Jeśli zawiedziemy, lud zwątpi w naszą boskość" - to zdanie z pamiętników jednego z kardynałów najlepiej wyraża dzisiejszą sytuację PISu. W czasie pamiętnej debaty Kaczyński-Tusk lud zwątpił w boskość. Bo jeśli gwizdy, jeśli wytrącenie z równowagi, jeśli brak reakcji, to znaczy że zawiedliśmy.

Reklama

Ale wyjściem z wizerunkowego pata PISu nie jest dziś wystudiowany uśmiech Anny Fotygi. Nie są szkolenia medialne ani stadne wizyty u wizażystów i logopedów. To nie na tym polu PIS może kontynuować swoją misję tworzenia IV RP, przyzwoitości, sprawiedliwości i silnego państwa prawa. Antoni Macierewicz uśmiechnięty - to przekaz przeciwskuteczny. Zabawni bracia - to upadek długo budowanego mitu.

Nie wiem, kto zasugerował Prawu i Sprawiedliwości politykę "więcej uśmiechu" - niczym japoński rytuał samobójstwa. W japońskiej tradycji to właśnie w brzuchu mieściła się dusza, ale także uczucia. A rozcięcie brzucha miało być dowodem niewinności samobójcy i okazania szczerości jego zamiarów. Po śmierci był on oczyszczany ze wszelkich zarzutów, a więc "moralnie zwyciężał". Jednak to zbyt wysoka cena. PIS potrzebny jest na scenie politycznej. A politykę uśmiechów, do niedawna tak kwestionowaną przez braci, nie da się już zaimplantować do PIS bez popełniania wizerunkowego seppuku, bez zabicia mitu tej formacji.

Anna Fotyga do ciężkiego tworzenia think-tanku, Marek Suski do pracy w terenie, a panowie do walki. Bez uśmiechu. Bez przebaczenia. Walczcie tak, jak chce wasz elektorat.