- Unia Europejska jest fatalnie skonstruowana. Zaprasza instytucje do łamania zasad i przekraczania kompetencji. Wcześniej, kiedy były budowane nowożytne państwa - USA, państwa europejskie - starano się stworzyć system w miarę stabilny. Konstytucje wyznaczały granice, których nie można przekraczać, żeby ten system sprawnie działał. Natomiast Unia została stworzona zupełnie inaczej - zwraca uwagę polski eurodeputowany, profesor filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Reklama

Monopol ideologiczny?

- Unia z założenia ma się zmieniać, integrować - w związku z tym, instytucje przekraczają wyznaczone im granice ku większej integracji, zupełnie bezprawnie i przy ogólnej tolerancji rozszerzając swoje kompetencje. Robi to Parlament Europejski, robi to Komisja Europejska. A ponieważ panuje ideologiczny monopol, to liberalna większość europejskiej klasy politycznej uważa, że działa w kierunku słusznym - ocenia Legutko, podsumowując ironicznie ten sposób myślenia: Im więcej będziemy łamać traktaty, tym bardziej wzrośnie praworządność w Polsce. Im bardziej łamie wszystkie możliwe reguły Parlament Europejski, tym bardzie działa na rzecz praworządności.

Reklama

Zdaniem europosła, świadczy to o "stanie ducha" europejskich polityków.

- To jest stan ducha tej klasy politycznej, gdzie z powodu monopolu ideologicznego trwającego od wielu lat, pewne procesy formacyjne nie zadziałały. Wydaje się, że dzisiejsza ideologia usunęła bez śladu z umysłów wszelkie odruchy refleksyjne i autokrytyczne. Dlatego nie ma żadnych sporów konstytucyjnych, jakie miały miejsce np. przy narodzinach Stanów Zjednoczonych. Łamanie reguł tak, aby było "więcej Europy", jest uznane za wskazane i bezproblemowe. Robi to nawet Trybunał Sprawiedliwości UE, który wcale nie jest żadną ostoją sprawiedliwości, ale częścią tego mechanizmu - zwraca uwagę Ryszard Legutko.

Reklama

Przegrana Węgier przed TSUE to "granda"?

Jako uzasadnienie, przytacza przegraną Węgier przed TSUE w sprawie art. 7. Traktatu o Unii Europejskiej.

- Doskonale pamiętam tę sprawę. Parlament uruchomił artykuł 7., podejmując parę godzin przed głosowaniem decyzję, że głosy wstrzymujące się nie będą się liczyć. Gdyby głosy wstrzymujące się liczyły, to głosowanie Węgrzy by wygrali. Sprawa by upadła. Budapeszt wniósł zatem skargę do TSUE, powołując się na art. 354 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, gdzie jest napisane explicite, że w głosowaniach dot. art 7. liczą się wszystkie głosy oddane. Pomyślałem wtedy: nie ma ludzkiej siły, żeby nie wygrali. Jest napisane czarno na białym. I co? Przegrali - wspomina eurodeputowany.

TSUE uznał - jak wskazuje Legutko - że głosy wstrzymujące się to nie jest zajęcie stanowiska, wobec tego to tak, jakby nie padły, czyli to nie są te głosy oddane.

- To jest przecież jawna granda. A oni to przyklepali - mówi.

Dyktatura liberalnych filistrów

Zdaniem profesora, głębsza przyczyna, leżąca u podstaw takiego podejścia do prawa, leży w umysłowości ukształtowanej po '68 roku ubiegłego wieku.

- Umysł zachodni jest umysłem wytrzebionym przez to, co prawdopodobnie zaczęło się około '68 roku. Ten umysł jest niesłychanie zdogmatyzowany, bo ma bardzo wąski zasób pojęć i ogląd rzeczywistości. Tak samo jak język liberalny, który jest skąpy i prymitywny. Jeżeli cała ta klasa polityczno-intelektualna obraca się tylko w swoim środowisku to nie wygeneruje niczego co pozwoli jej spojrzeć na sytuację z zewnątrz, czy z góry. Gdy się im mówi o europejskiej tradycji prawnej, politycznej czy filozoficznej, którą gwałcą, to w ogóle nie wiedzą o co chodzi. Reagują frazesem: "Przecież każdy wie...". Nietzsche pisał, że filistra poznać po tym, że zaczyna zdanie od: "Przecież powszechnie wiadomo". Dzisiaj też mamy dyktaturę liberalnych filistrów - puentuje Ryszard Legutko.