Politycy obozu władzy w Polsce długo nie mogli zaakceptować zwycięstwa prezydenta Joego Bidena w 2020 r. Szerokim echem odbiły się u nas spóźnione gratulacje Andrzeja Dudy dla nowego amerykańskiego przywódcy. Ale jeszcze bardziej zaskakujący był brak potępienia sprawców ataku na Kapitol z 6 stycznia 2021 r., kiedy to siłą spróbowano powstrzymać proces zatwierdzania wyniku wyborów. „Wydarzenia w Waszyngtonie to wewnętrzna sprawa Stanów Zjednoczonych, które są państwem demokratycznym i praworządnym. Władza zależy od woli wyborców, a nad bezpieczeństwem państwa i obywateli czuwają powołane do tego służby. Polska wierzy w siłę amerykańskiej demokracji” – napisał wówczas na Twitterze Duda. Nawet najważniejsi członkowie Partii Republikańskiej odcinali się wtedy od Donalda Trumpa i obwiniali go za sprowokowanie brutalnych zamieszek.
Neomarksista ignorant
Potem nie było lepiej. Były minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski narzekał, że do Białego Domu wprowadzili się „neomarksiści”, a obecny szef dyplomacji w połowie zeszłego roku skarżył się, że „sojusznicy amerykańscy nie znaleźli czasu na konsultacje” z Polską w sprawie zniesienia sankcji na Nord Stream 2. Z kolei nominowany na stanowisko ambasadora w Warszawie Mark Brzeziński miał kłopot z uzyskaniem zgody rządu w Warszawie na objęcie funkcji.
*Autor jest doktorem socjologii, doradcą politycznym i współautorem „Podkastu amerykańskiego”