Zrzucając na naszego wschodniego sąsiada winę za ewentualne przerwanie dostaw gazu do Europy w środku zimy, Moskwa chce przedstawić Ukraińców jako nieodpowiedzialnych partnerów, z którymi ani NATO, ani Unia Europejska nie powinna wiązać swojej przyszłości. "Sednem gry, którą rozpoczął Kijów, jest stworzenie sztucznego kryzysu. W tej sytuacji budowa gazociągów pod Bałtykiem staje się bardziej potrzebna niż kiedykolwiek" - powiedział wczoraj związany z Kremlem prezes moskiewskiej Fundacji Skutecznej Polityki Gleb Pawłowski.
W kwietniu podczas jubileuszowego szczytu NATO w Strasburgu prezydent Barack Obama i przywódcy pozostałych państw Sojuszu mogą przyjąć deklarację wyznaczającą perspektywę przyjęcia Ukrainy do Paktu. W tym samym momencie na szczycie Unii w Pradze ma być zainicjowany program Partnerstwa Wschodniego, które mogłoby przygotować Ukrainę do integracji z Unią. Obu tym inicjatywom Rosja jest jednak niechętna.
Czy strategia Kremla okaże się skuteczna? W ostatnich dniach państwowy francuski koncern Gaz de France postanowił przyłączyć się do konsorcjum, mającego zbudować Gazociąg pod Bałtykiem. Wcześniej do spółki przystąpili energetyczni potentaci z Niemiec i Holandii. To sygnał, że w najważniejszych stolicach zachodniej Europy maleje zaufanie do Ukrainy jako kraju tranzytowego, na którym można polegać.
Spór gazowy z Rosją może też mieć katastrofalne skutki dla ukraińskiej gospodarki. Już przy cenie 180 dolarów za tysiąc metrów sześciennych kraj pogrążał się w głębokim kryzysie. Jednak jeśli ceny gazu wzrosną o 40 proc., jak tego domaga się Kreml, Ukrainie grozi całkowite załamanie. Wówczas nie ma mowy o spełnieniu nawet podstawowych warunków integracji z NATO i Unią. A w wyborach prezydenckich 2010 roku prozachodni Wiktor Juszczenka będzie musiał ostatecznie pożegnać się z marzeniami o reelekcji.