W polityce, którą uprawia Janusz Palikot, pieniądze odgrywają najważniejszą rolę. Bez okrągłych sum nie byłoby happeningów, propagandowych filmików i całej pijarowskiej machiny, którą napędza Palikot. Poseł, oficjalnie oczywiście, jest za przejrzystością, czystością życia gospodarczego. Robiąc sobie pijar, walczył o te zasady jak lew, gdy był szefem sejmowej komisji „Przyjazne Państwo”. Usta miał pełne frazesów. W takiej sytuacji najlepiej powiedzieć politykowi „sprawdzam” i zobaczyć, jak w swoim życiu stosuje wyrecytowane hasła.
Zrobiliśmy Palikotowi takie „sprawdzam” wraz z Wojciechem Cieślą. I co się okazuje? Że Palikot prowadzi absolutnie niejasne operacje finansowe na dużą skalę. Do Palikota płyną miliony od anonimowych spółeczek w rajach podatkowych. Gdy go pytamy, do kogo te firmy należą, udaje Greka i mówi, że nie ma pojęcia. Spółki skrzynki pocztowe przelewające duże sumy, firemki widma porejestrowane na Cyprze, anonimowe fundacje z Karaibów. I do tego wypisywanie nieprawdy w oświadczeniach majątkowych. To jest transparentna polityka? Tak w środku Europy działają politycy, którzy przymierzają się do stanowiska szefa partii rządzącej?
>>> Miecznicka: Kasa i klasa Janusza Palikota
Bo mi to raczej przypomina mroczne klimaty gospodarcze jelcynowskiej Rosji z połowy ubiegłej dekady. Skąd się biorą zagraniczne pożyczki na koncie polityka? To kasa Palikota po cichu zaparkowana pod palmami? A może jakiemuś dobroczyńcy zależy, żeby Palikot mieszał w polskiej polityce, tak jak robi to od dwóch lat? Czy prominentny poseł partii rządzącej ma jakieś tajemnicze zobowiązania?
Rada na to wszystko jest jedna. Niech Palikot wyjaśni, kto mu wysyła miliony na konto. Sytuacja, w której ktoś bawi się w politykę, a kasa płynie do niego z anonimowych źródeł, jest fatalna. Jeśli Palikot nie chce tego ujawnić, to niech odejdzie z polityki i zajmie się biznesem.