W ten sposób w głowach Mołdawian ma powstać powiązanie pomiędzy UE i NATO, a więc zagrożeniem dla neutralności. Neutralność to dla wielu ludzi iluzoryczna gwarancja bezpieczeństwa. To mit, który funkcjonuje od lat i jest starannie pielęgnowany przez Rosję i jej sojuszników – podkreśla w rozmowie z PAP Andrei Curararu z think tanku Watchdog.md.

Reklama

"Unia Europejska to wojna"

"Unia Europejska to wojna" – głosi ulotka, którą korespondentka PAP widziała w dniu wyborów prezydenckich 27 września na tablicy w mołdawskim miasteczku Varnita, tuż obok separatystycznego Naddniestrza. Tego samego dnia w kraju odbyło się referendum w sprawie wpisania do mołdawskiej konstytucji integracji z UE jako celu strategicznego państwa. Plakat w Varnicie wzywał do głosowania w referendum na "nie".

"Umierać pod flagą NATO"

"UE = NATO. Wstępując do UE, nasz kraj utraci neutralny status, a Mołdawianie będą umierać w miejscach konfliktów pod flagą NATO" – głosi napis na ulotce. Każde zdanie w tym krótkim tekście to kłamstwo, jednak uwierzyło w nie wielu Mołdawian.

NATO to tradycyjny wróg prorosyjskiej propagandy, a w mołdawskich sondażach zawsze widać było duży rozdźwięk pomiędzy poparciem dla UE i chęcią wstąpienia do Wspólnoty a stosunkiem do NATO. Według badań Republikańskiego Instytutu Demokratycznego w kontekście agresji Rosji na Ukrainę poparcie dla NATO wzrosło w kraju z 20 do ok. 30 proc., jednak wciąż jest to zdecydowana mniejszość. Według niedawnego sondażu zamówionego przez think tank Watchdog.md poparcie członkostwa w NATO w sierpniu deklarowało 29,5 proc. badanych (w kwietniu 34 proc.).

Reklama

W referendum według wstępnych wyników podanych przez Centralną Komisję Wyborczą (CEC) za wpisaniem eurointegracji do konstytucji zagłosowało 50,38 proc. wyborców. Wcześniejsze sondaże mówiły o poparciu na poziomie 55 proc., a głosy diaspory według szacunków miały podnieść ten wynik do ponad 60 proc. Niski wynik stał się zaskoczeniem dla zwolenników eurointegracji. Według ekspertów duży wpływ miały na niego kampanie dezinformacji oraz masowe kupowanie głosów przez prorosyjskich przeciwników władz. Analitycy przyznają jednak, że przyczynił się do niego także kryzys popularności prozachodniej prezydentki Mai Sandu i obozu władzy.

Punkty polityczne na straszeniu wojną

Właśnie z powodu niskiego poparcia dla NATO Sandu i sprzyjający jej rząd konsekwentnie powtarzały: akcesja do NATO nie jest obecnie na agendzie Mołdawii, bo sprzeciwia się jej większość społeczeństwa.

Mimo to opozycja, przede wszystkim prorosyjska, twierdzi, że władze chcą wprowadzić kraj do NATO. Po argument "neutralności" sięgają także ci kandydaci, którzy formalnie są prozachodni. Wszyscy oni wiedzą, że temat ten jest dla Mołdawian wrażliwy, a na straszeniu rzekomym "wciąganiem do wojny" można zarobić punkty polityczne– zauważa Curararu.

Rodica Panta z Platformy Inicjatyw na rzecz Bezpieczeństwa i Obrony, która zajmuje się m.in. analizą dezinformacji i propagandy, podkreśla, że "wielu ludzi rzeczywiście wierzy, że UE jest jakoś powiązane z NATO i (że przystąpienie do NATO - PAP) to będzie kolejny krok".

"To NATO zaczęło wojnę w Ukrainie"

Z jednej strony propaganda mówi im, że UE i NATO to tak naprawdę to samo. Z drugiej przekonuje, że "to NATO walczy w Ukrainie, a jeśli wejdziemy do UE, to u nas też będzie wojna". Są ludzie, którzy wierzą Moskwie, że "to NATO zaczęło wojnę w Ukrainie" – tłumaczy analityczka w rozmowie z PAP.

Mitem, który naprawdę bardzo mocno utrwalił się w mołdawskim społeczeństwie, jest twierdzenie, że "neutralność to gwarancja bezpieczeństwa". Z niego wynikają kolejne obawy – że jeśli np. inwestuje się w armię, to jest to złamanie zasady neutralności. Wszystkie te strachy i obawy zręcznie podsyca propaganda. Mniej lub bardziej otwarty przekaz brzmi: jeśli będziecie w jakikolwiek sposób inwestować we własne bezpieczeństwo, to Rosja na was napadnie – dodaje Panta.

"Przy niedźwiedziu udawaj, że jesteś martwy"

To jest odwoływanie się do obaw i niewiedzy, i generalnie sprowadza się do taktyki, którą nazwałbym "przy niedźwiedziu udawaj, że jesteś martwy". (Zgodnie z tym myśleniem) by Rosja była zadowolona i nie zaatakowała, Mołdawia musi zrezygnować z myślenia o własnych interesach i bezpieczeństwie, a także nie (może) występować przeciwko rosyjskiej polityce, przeciwko wojnie. Wtedy, jeśli dobrze pójdzie, Moskwa się nie rozgniewa i nie będzie się mścić – wyjaśnia Curararu.

Według analityków nasilona kampania dezinformacyjna ze strony Rosji oraz jej sojuszników, a także bezpośrednia ingerencja w wybory i przekupywanie wyborców wpływają na nastroje społeczne, wyniki wyborów i sytuację polityczną w Mołdawii. Zarówno kampanie dezinformacyjne, jak i dziesiątki milionów dolarów przeznaczane na przestępczą ingerencję w wybory stanowią poważne zagrożenie w kontekście drugiej tury wyborów prezydenckich 3 listopada oraz przyszłorocznych wyborów parlamentarnych.